sobota, 7 grudnia 2019

Relacja: Norwegian Gdańsk - Oslo klasa ekonomiczna (B737-800)

Na swój pierwszy lot Norwegianem czekałem długo, gdyż dotychczas niezbyt umiałem połączyć moje plany z siatką tejże linii. Gdy pojawiła się okazja, nie zastanawiałem się długo i zaplanowałem jednodniową podróż na lotnisko Gardermoen pod Oslo.

Od momentu zakupu biletu byłem bardzo podekscytowany i nie mogłem się doczekać wyjazdu, a nocy poprzedzającego dnia nie mogłem spać. Czekałem już tylko na budzik i wyjazd na lotnisko.

Odprawa na lotnisku jest bezpłatna dla wszystkich pasażerów, co wyraźnie odróżnia Norwegiana od europejskich low-costów. Do check-inu podszedłem na ponad dwie godziny przed lotem, niedługo po jego otwarciu, gdy w kolejce jeszcze nie było nikogo. Pięć minut później stałem już w kolejce do kontroli bezpieczeństwa.


Pierwszy raz spotkałem w Gdańsku samolot Easyjeta. Linia ta w bardzo asekuracyjny sposób próbuje wchodzić na polski rynek, a większość jej tras prędzej czy później znika. Połączeniu do Berlina raczej również nie wróżę świetlanej przyszłości, ale mam nadzieję iż jestem w błędzie.


Choć niezbyt przepadam za stylistyką malowania ogonów maszyn norweskiej linii (z twarzami ważnych osobistości w dość specyficznym stylu), to czerwony nos jest ciężki do przeoczenia i przełamuje klasyczną, nudną biel "euro-white". Szkoda, że nie pokuszono się o pomalowanie na podobny wiśniowo-czerwony kolor gondoli silników.


Boarding rozpoczął się na 25 minut przed lotem z bramek 21 i 22. Wejście na pokład odbywało się przez rękaw (rzędy 1-15) lub z płyty lotniska przez drzwi w ogonie maszyny (rzędy 16-31).


21.09.2019
Norwegian Air International DY1053
Gdańsk (GDN) - Oslo Gardermoen (OSL)
Planowy wylot: 09:05
Planowy przylot: 10:35
Długość rejsu: 1 h 30 min
Samolot: Boeing 737-800 EI-FJY
Klasa ekonomiczna
Miejsce: 12F (okno)

Będąc w gronie szczęśliwców "boardingujących się" przez rękaw (zauważyliście, że w języku polskim jedynym bezpośrednim odpowiednikiem jest słowo "zaokrętowanie"? Brzmi ono dość zabawnie przy podróży samolotem), szybkim tempem pomknąłem przez rękaw, by zrobić jak najwięcej zdjęć pustej kabiny.



Dzięki "Sky Interior" od Boeinga oraz czerwonym chustkom na zagłówkach, przełamującym monotonię ciemnoszarych foteli, kabina prezentuje się nowocześnie. Na pokładzie znajdziemy 186 foteli, zaledwie o 3 mniej niż w identycznej maszynie we flocie Ryanaira, a mimo to miejsca na nogi jest nieporównywalnie więcej. Jak to możliwe? Cienkie fotele Recaro. Zbawienie dla kolan, utrapienie dla kręgosłupa za sprawą twardego oparcia.


Choć maszyna obsługująca dzisiejszy lot miała zaledwie trzy lata, fotele nosiły już ślady zużycia. Szczególnie naznaczone było moje miejsce 12F, na którym tapicerka między oparciem pleców i siedziskiem rozsunęła się i wytworzyła się dziura. W pierwszej chwili było to dość niekomfortowe, jednak po kilku minutach przestało przeszkadzać.


Załoga obsługująca lot była w całości norweska. Bardzo przypadły mi do gustu jej mundury, które były niebywale eleganckie. Marynarki stewardów, z naszytymi dwoma belkami, niewiele różniły się od tych, w których zwykli prezentować się piloci.


Jakby pod kolor munduru, załogi używały czarnych rękawiczek przy przesuwaniu bagaży przed zamknięciem schowków bagażowych nad głowami. Wyglądało to spektakularnie i szykownie, pełni także rolę higieniczną, chroniąc dłonie załóg nie tylko przed zarazkami, ale przede wszystkim przed otarciami i innymi drobnymi urazami związanymi z przesuwaniem bagaży.


Zachowanie cabin crew o wiele bardziej przypominało linie tradycyjne, niż low-costy. Widać po nich było dumę ze swojej pracy, a także zaangażowanie - small-talk z pasażerami, upewnianie się, czy pasażerowie ze specjalnymi potrzebami wymagają dodatkowej asysty, uśmiechy i serdeczny ton.

Okno w rzędzie 12. znajduje się trochę przed fotelem, dlatego by wyjrzeć na zewnątrz, trzeba pochylić się do przodu
Rozbieg i start były bardzo powolne, pozbawione charakterystycznego uczucia wciśnięcia w fotel. Zamiast tego było niemrawe przyspieszanie i delikatne wznoszenie, zdecydowanie bardziej przypominające maszyny turbośmigłowe niż odrzutowce.

Wjazd na pas 29



Serwis pokładowy w trakcie lotu jest płatny, dlatego nie zważałem na przechodzący wózek, lecz skupiłem się na wirtualnym systemie rozrywki pokładowej (z którego można skorzystać za pomocą własnego urządzenia, np. telefonu czy tabletu). Połączenie się z Wi-Fi, które funkcjonuje już na ziemi, jeszcze przed startem, jest dziecinnie proste i, co najważniejsze, w podstawowym pakiecie bezpłatne dla wszystkich pasażerów.


Oprócz dostępu do internetu otrzymujemy także możliwość zakupu filmów i bajek dla dzieci oraz pojedyncze, bezpłatne odcinki seriali. Mamy także dostęp do strony z informacjami o położeniu samolotu oraz pozostałym czasie lotu. Komfort psychiczny jest dużo większy, gdy ma się świadomość swojego położenia oraz czasu do lądowania.


Niestety mapka o takiej rozdzielczości nie była zbyt praktyczna, trochę bliższe ujęcie, pojawiające się co jakiś czas, również nie było wiele lepsze
Wybór filmów i seriali jest dość ograniczony, ale ta oferta i tak o lata świetlne wyprzedza konkurencję (która nie oferuje niczego podobnego)
Prędkość połączenia była zmienna; od swobodnego surfowania po internecie, po prędkość tak niską, że nawet wysyłanie tekstowych wiadomości szło bardzo opornie, po ponowne szybkie ładowanie wszelkich stron. Gdy internet zwolnił, skorzystałem z okazji, by wyjrzeć przez okno i dostrzec mocno rozmytą sylwetkę Olandii - szwedzkiej wyspy połączonej ze stałym lądem drugim co do długości mostem w Europie.

Brudna szyba wyjątkowo dawała się we znaki, zwłaszcza przy niebywale słonecznej (jak na norweskie warunki) pogodzie
W trakcie lotu kapitan oznajmił, iż z powodu zmiany pasa, na którym będziemy lądowali (tzn. zamiast robić krąg nad lotniskiem, wylądujemy z prostej), na miejscu będziemy kilka minut wcześniej niż podawał przed startem.


Faktycznie lądowanie przebiegło, zgodnie ze słowami kapitana, wcześniej i już o 10:28 przyziemiliśmy na lotnisku Gardermoen na pasie 01R, a po krótkim taxi skręciliśmy w stronę jednej z odnóg terminalu, mijając kilka innych maszyn.

B737-800 SASu
Ostateczne stanowisko postojowe znajdowało się przy rękawie, w sąsiedztwie Embraera Polskich Linii Lotniczych szykującego się do lotu do Warszawy.

Kolejka stojąca w rękawie przypomina boarding w tanich liniach
"Garb" widoczny trochę przed statecznikiem pionowym jest odpowiedzialny za Wi-Fi
Gardermoen obsługuje rocznie niemal 30 milionów pasażerów. Jest przy tym lotniskiem o atrakcyjnej i nowoczesnej architekturze. Już dawno żaden port lotniczy nie wywołał we mnie takiego "efektu wow".


Norweski przewoźnik oferuje niebywały komfort, a mój lot na jego pokładzie był czystą przyjemnością. Aż ciężko zrozumieć dlaczego Norwegian pozycjonuje siebie raczej jako przewoźnik niskokosztowy, próbując konkurować z Wizzairem i Ryanairem, podczas gdy oferuje komfort porównywalny (lub wyższy) z Lufthansą czy SASem. Sytuacja przewoźnika to temat, któremu zamierzam poświęcić oddzielny post.

Lecieliście kiedyś z norweskim przewoźnikiem? 

Udostępnij:

2 komentarze:

  1. Out of my ~10 flights with Norwegian WiFi worked only on 1.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I must have been very lucky then. Wi-Fi is a game-changer, but only if it works, obviously.

      Usuń

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com