piątek, 15 listopada 2019

Relacja: LOT Belgrad - Warszawa klasa ekonomiczna (E170)

Za sprawą przejęcia pieczy nad lotniskiem im. Nikoli Tesli przez spółkę Vinci Airports, w nadchodzących latach najprawdopodobniej czeka je znaczna rozbudowa. Jednak już dziś nie prezentuje się ono najgorzej, przynajmniej w strefie ogólnodostępnej.

W chwili mojej podróży, w lipcu 2019, nasz rodzimy przewoźnik obsługiwał z lotniska dwa połączenia dziennie. Na monitorach nad check-inami nie wyświetlała się informacja o numerze konkretnego rejsu, co sugerowałoby odprawę w trybie ciągłym.


Niestety nie można oddać bagażu na drugi lot w ciągu dnia przed odlotem pierwszego, o czym dowiedziałem się w średnio przyjemny sposób - po 40 minutach w kolejce do odprawy, gdy plecak miał już pojechać do sortowni, został wstrzymany przez supervisorkę. Swoją drogą, kolejka posuwała się strasznie mozolnie pomimo trzech otwartych stanowisk, a niektóre osoby obsługiwano nawet po 10 minut.


Zrezygnowany, razem z dwoma ciężkimi plecakami udałem się w 30-stopniowym upale w kierunku miejscowego muzeum lotnictwa.



Gdy wróciłem, zdążyłem się odprawić, jako jeden z pierwszych, przy nowym stanowisku odprawy, a następnie udać na piętro w stronę kontroli paszportowej. W tym momencie chyba trochę za bardzo poniosła mnie rutyna, bo pamiętałem tylko moment, w którym wręczam straży granicznej paszport, a zaraz potem byłem już w terminalu. A kontrola bezpieczeństwa?


Kontrola bezpieczeństwa przy gate'cie
Niespodzianka - security odbywa się przy każdym gate'cie indywidualnie. W sterylnej strefie znajdziecie małą toaletę, ale wody już nie kupicie. Niezbyt udany pomysł, zwłaszcza jeśli chcecie zjeść kanapkę w samolocie. Mi udało się takową kupić za "jedyne" 17 zł, po 10 minutach w kolejce. Oferta gastronomiczna okazała się bardzo uboga, droga i niezbyt apetyczna - koniecznie zjedzcie przed przyjazdem na lotnisko.


Możliwości przyglądania się maszynom są dość ograniczone - w pobliżu terminalu stało zaledwie kilka typowych samolotów, a te najciekawsze znajdowały się zbyt daleko od budynku, by móc się im przyjrzeć.

W oddali widoczne hangary i o wiele ciekawsze maszyny, niestety zbyt oddalone, by skutecznie je zidentyfikować
Gdy "nasz" E170 podjechał do rękawa i wreszcie nadszedł czas boardingu, odetchnąłem z ulgą, gdyż nie mogłem się już doczekać powrotu do domu. Podróżowanie w trakcie upałów bywa wyjątkowo uciążliwe, zwłaszcza z bagażem



26.07.2019
LOT LO574
Belgrad (BEG) - Warszawa im. Chopina (WAW)
Planowy wylot: 17:05
Planowy przylot: 18:45
Długość rejsu: 1 h 40 min
Samolot: Embraer 170 SP-LDH
Klasa ekonomiczna
Miejsce: 15A (okno)

Wnętrze i fotele wyglądały identycznie jak na poprzednim rejsie - solidne, lekko zużyte fotele o grubych oparciach i przeciętna ilość miejsca na nogi. Również i tym razem mi się poszczęściło - miejsce obok mnie pozostało wolne (jako jedno z nielicznych w samolocie, wypełnionym niemal w całości).





Inną kwestią jest fakt, że w rzędzie nr 15, który wybrałem, okno jest ulokowane niezbyt korzystnie względem fotela.




Muzyka w czasie boardingu nie była ani trochę odprężająca, wręcz przeciwnie, irytowała mnie. Przy tak monotonnych i nijakich dźwiękach melodie z Simsów zaczynają wydawać się całkiem przyjemnymi dla ucha. Dlaczego linia dumna ze swojego narodowego rodowodu nie promuje twórczości Chopina, patrona lotniska, na którym zlokalizowany jest główny hub przewoźnika?


Kołowanie do pasa nie trwało długo i nareszcie przysporzyło mi okazji do "złapania kilku ogonów" narodowego przewoźnika, którym jest tu Air Serbia, wliczając w to lądującego ATRa-42.




Sekundy po oderwaniu od pasa obfitowały w widoki nie tylko na zabudowania lotniska, ale również muzeum lotnictwa, którego charakterystycznego, spodkowatego kształtu nie można pomylić z niczym innym.




Widok na wojskowe lotnisko Batajnica, nieopodal Belgradu
Zgodnie z typową rutyną, serwis zaczęto od wózka z płatnymi napojami i przekąskami, a następnie pojawił się wózek z kawą, herbatą oraz wodą (gazowaną lub niegazowaną), a także wafelki Grześki.



Suchość kupionej na lotnisku kanapki, w połączeniu z brakiem możliwości wniesienia własnego napoju, sprawiły, że z konsumpcją swojego "lunchu" wstrzymałem się do rozdania wody. Swoją drogą, chyba nigdy nie zrozumiem zamiłowania kawiarenek na lotniskach i dworcach do kanapek z jajkiem. Na szczęście moja była bardzo smaczna - oprócz jajka miała w sobie szynkę prosciutto, trochę sera i bagietkę z pieczywa bawarskiego (preclowego).


Jedynym innym wydarzeniem w czasie lotu była "opowieść" pilotów o naszej podróży. W pewnym momencie z głośników ryknął głos kapitana, który oznajmił, iż pierwszy oficer opowiada ciekawiej, i właśnie dlatego to ten drugi zaczął zasypywać pasażerów tak banalnymi danymi jak wysokość lotu, prędkość czy temperatura na zewnątrz. Nic w tym fascynującego, nie było by to też nic aktywnie negatywnego, gdyby nie fakt, że głośność tych wypowiedzi była tak przeraźliwie wielka, że uszy zwyczajnie bolały.


Pasażer przede mną próbował naciskać część logo przekreślonego papierosa, która przypominała kształtem minus. Gdy to się nie powiodło, ręką zakrywał głośnik - tak hałaśliwy był komunikat.


Lądowanie w stolicy Polski o zachodzie słońca przebiegło spokojnie, pokrywając stojące na Okęciu maszyny złocistymi strugami ostatnich tego dnia promieni słonecznych. Jedną z nich był Airbus A320 Lufthansy w malowaniu "Say yes to Europe" promujący udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego.


Szybki przejazd autobusem w stronę kontroli paszportowej, tam pół godziny chaosu, przypominającego paryskie metro w godzinach szczytu, i odbiór bagażu. Nie rozumiem dlaczego na Okęciu regularnie powtarza się sytuacja, że wyjeżdża kilka pierwszych bagaży, a chwilę później wyświetla się napis "Ostatni bagaż" i przez dłuższą chwilę nic nowego nie pojawia się na taśmie. Przestraszeni lub sfrustrowani pasażerowie szukają biura firmy handlingowej, by po chwili okazało się, że ponad połowa bagaży dopiero pojawi się na taśmie.


Ciężko rozpisywać się na temat rejsów intraeuropejskich - LOT oferuje dogodne połączenie realizowane wygodnym samolotem, na co składają się całkiem wygodne fotele w układzie 2+2, wyposażone w regulowane zagłówki umożliwiające sen. Ich masywne oparcia wyraźnie zmniejszają przestrzeń na nogi, ale nie stanowi to problemu na tak krótkim locie. Podobnie serwis pokładowy, który choć nie najbardziej rozbudowany, nie jest niezbędny w raptem 75-minutowym rejsie, więc można go uznać za miły dodatek. 

Uczciwy standard na krótkim, bezpośrednim locie - misja zakończona sukcesem 😉

Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com