
Budynek, będący właściwie hangarem z dobudówkami, mieszczącymi m.in. kasę biletową (wstęp 90 NOK, można płacić kartą), jest niepozorny i jedynie samoloty wyeksponowane na parkingu przed nim zdradzają jego przeznaczenie.
![]() |
Tablica pamięci obok kasy biletowej |

Zwiedzanie zacząłem od, stosunkowo współczesnych, odrzutowców na parterze.
![]() |
Z tyłu widoczne piętro z samolotami szkolnymi |

Poziom uwagi włożonej w wyeksponowanie detali, poprzez otwarcie niektórych luków, zasobników czy też otwarte "symulatory" i maszyny do nauki serwisowania, jest niesamowity.


Podczas całego mojego pobytu, każdorazowo w obiekcie było więcej wolontariuszy niż zwiedzających (których można by policzyć na palcach jednej ręki), co wprowadzało niebywały klimat, niczym w filmie "Noc w muzeum", tyle że "noc" spędzałem w sporawym, opustoszałym hangarze pełnym eksponatów ze wszystkich epok lotnictwa.



![]() |
Jedną z najlepszych cech muzeum jest to, iż jest ono żywe. Nie ogranicza się to tylko do weteranów w roli wolontariuszy opiekujących się maszynami. Nieustannie prowadzone są prace restauracyjne nad kolejnymi eksponatami |

Odwiedziłem też Herculesa, w którego kokpicie przez 20 minut słuchałem opowieści weteranów wojny w byłej Jugosławii. Prezentowany egzemplarz również w niej uczestniczył.

![]() |
Przestrzeń ładunkowa Herculesa widziana od strony kokpitu... |
![]() |
...i od strony drzwi |



Choć doceniam trud zebrania kolekcji maszyn szkolnych, a także stworzenia kolekcji poświęconej początkom awiacji, moją największą uwagę przyciągnęły... największe maszyny - DC-3, Ju-52 i He-111. Zwłaszcza ta ostatnia wydała mi się ciekawa - nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wcześniej ją widział.
![]() |
He-111 na pierwszym planie i Ju-52 w tle |
Prezentowany DC-3 z pomarańczowym dziobem był jedną z pierwszych maszyn tego typu w Królestwie Norwegii i w czasie swojej kariery woził najważniejsze osoby w kraju.

![]() |
Jakże wspaniale byłoby ujrzeć maszynę z tak soczyście pomarańczowym dziobem w locie! |


W zbiorach muzeum znajduje się co najmniej kilka unikatów, których nie spotkamy nigdzie indziej. Do tego wiele maszyn spotykanych rzadko oraz całe mnóstwo innych, nie mniej ciekawych, zachowanych w fantastycznym stanie, dzięki wysiłkowi wolontariuszy, ogromnym nakładowym finansowym oraz specjalnie dostosowanemu hangarowi.
Miejsce, choć czynne jedynie w weekendy, jest jak najbardziej godne polecenia jako fantastyczna forma aktywnego spędzenia przesiadki na lotnisku Oslo Gardermoen!
0 komentarze:
Prześlij komentarz