Ten wyjazd był zupełnie inny i zaczął się dość nieśmiało. W czasie wymiany polsko-niemieckiej, na której byłem kilka lat temu w Norymberdze, Alex, mój partner z wymiany, zapytał, co chciałbym robić w dzień wolny. "Jak to co? Spotting na pobliskim lotnisku!".
Pierwszy widok po wyjściu z samochodu i od razu wiedziałem, że czeka mnie fantastyczny dzień! |
Norymberga leży, dość pechowo, w bezpośredniej bliskości zarówno Monachium jak i Frankfurtu, co ruch lotniczy czyni dość ograniczonym. Nic dziwnego, że mój pomysł spotkał się ze zdziwieniem i dość szybkim kontrpomysłem: lotnisko we Frankfurcie lub tajemnicze "Muzeum Techniki Sinsheim".
"Zapraszamy do środka" |
Jakim cudem wybrałem to drugie? Wystarczyło jedno słowo Alexa - "Concorde".
To wystarczyło. Jednak gdyby komuś było mało, prawdopodobnie najjaśniejsza gwiazda w historii awiacji nie sterczy na dachu muzeum samotnie. Towarzyszy jej "radziecki Concorde", czyli Tu-144.
Do obu maszyn można wejść i poczuć się niczym wybrańcy, którym dane było podróżować na pokładzie naddźwiękowych odrzutowców.
Dość agresywny kąt ustawienia Concorde'a sprawia, że poruszanie się w środku przypomina trochę chodzenie po samolocie podczas startu.
Z parkingu, pośród innych maszyn, dało się dostrzec charakterystyczny garb Jumbojeta. Jakim cudem nie było widać reszty samolotu?
Trzeba przyznać, że dowcip udany i całkiem pomysłowy. Na pocieszenie można było zajrzeć do kokpitu, podobnie jak w większości dużych maszyn stojących pod gołym niebem.
Zwiedzanie zacząłem od eksponatów ulokowanych na dachu obiektu. Już wtedy odniosłem wrażenie, że są dość gęsto ułożone.
Jednak dopiero wewnątrz otworzyłem usta z wrażenia. Dosłownie każdy metr był naszpikowany wszystkim co jeździ, lata lub pływa.
Momentami można było odnieść wrażenie, że Sinsheim to tak naprawdę kompleks kilku hangarów, do których ktoś wrzucał zgromadzone przez lata "graty". O ile można nazwać gratami Ferrari, Rolls Royce'y oraz inne bezcenne cuda techniki. ;-)

Do obu maszyn można wejść i poczuć się niczym wybrańcy, którym dane było podróżować na pokładzie naddźwiękowych odrzutowców.
Dość agresywny kąt ustawienia Concorde'a sprawia, że poruszanie się w środku przypomina trochę chodzenie po samolocie podczas startu.
Na pierwszym planie Vickers Viscount, na drugim zaś Rhein-Neckar Arena - stadion TSG 1899 Hoffenheim grającego w Bundeslidze |
Trzeba przyznać, że dowcip udany i całkiem pomysłowy. Na pocieszenie można było zajrzeć do kokpitu, podobnie jak w większości dużych maszyn stojących pod gołym niebem.
Zwiedzanie zacząłem od eksponatów ulokowanych na dachu obiektu. Już wtedy odniosłem wrażenie, że są dość gęsto ułożone.
Jednak dopiero wewnątrz otworzyłem usta z wrażenia. Dosłownie każdy metr był naszpikowany wszystkim co jeździ, lata lub pływa.
Momentami można było odnieść wrażenie, że Sinsheim to tak naprawdę kompleks kilku hangarów, do których ktoś wrzucał zgromadzone przez lata "graty". O ile można nazwać gratami Ferrari, Rolls Royce'y oraz inne bezcenne cuda techniki. ;-)
Niektóre eksponaty są skrupulatnie opisane i wyróżnione, w tym np. pancerna limuzyna Hitlera.
Podczas gdy inne sprawiały wrażenie trochę zagubionych.
Google Captcha, wersja alternatywna: wskaż, który eksponat nie pasuje do pozostałych |
Podczas gdy najpotężniejsze statki powietrzne zdobią obiekt od zewnątrz, wewnątrz, pod dachem, podwieszono mnóstwo myśliwców i mniejszych bombowców.
Bombowiec He-111 |
Sylwetka podobna do AT-6 Texan, ale to prawdopodobnie europejska (a nie amerykańska) konstrukcja |
W czarnym kamuflażu bombowiec Ju-88 |
Nawet jeśli nie jesteście lotniczymi ani samochodowymi geekami, wobec takich zbiorów nie sposób przejść obojętnie.
Najsłynniejszy niemiecki myśliwiec II WŚ - Messerschmitt Bf-109. Ta genialna maszyna na początku wojny nie miała sobie równych, jednak pod koniec zaczęła odstawać od jej amerykańskich oponentów |
Ju-52 - świetna maszyna transportowa używana do przerzucania żołnierzy, zrzucania spadochroniarzy, a także przewozu VIPów, w tym samego Adolfa Hitlera |
Pasjonaci bardziej współczesnej techniki nie będą jednak zawiedzeni i szybko spostrzegą kilka odrzutowców zawieszonych w dynamicznych pozycjach.
Owiany złą sławą Lockheed F-104 Starfighter służył w barwach Luftwaffe (RFN) do połowy lat '80. Spośród 900 posiadanych egzemplarzy, kraj ten utracił w różnego rodzaju wypadkach aż 300 maszyn, grzebiąc 115 pilotów |
Widoczny na zdjęciu De Havilland Venom służył w swojej karierze dla Sił Powietrznych Szwajcarii |
Mój zachwyt niech najlepiej podsumuje fakt, że do dziś nie umiem znaleźć odpowiednio dużych słów wdzięczności wobec Alexa, dzięki którego dane było mi odwiedzić to niepowtarzalne miejsce.
Jeśli tylko będziecie mieli okazję, koniecznie wstąpcie do Sinsheim lub siostrzanego (mniejszego, lecz również ciekawego) muzeum Speyer!
Właśnie zwiedziłem niesamowite Muzeum Techniki w Sinsheim! 🚗🚁 Niezliczone eksponaty motoryzacyjne i lotnicze robią ogromne wrażenie. To prawdziwy raj dla miłośników techniki! #MuzeumTechniki #Sinsheim #PasjaDoTechniki"
OdpowiedzUsuń