piątek, 25 października 2019

Muzeum Lotnictwa w Belgradzie

Okrągła, przeszklona i migocząca w promieniach letniego słońca bryła budynku zdecydowanie bardziej przypomina latający spodek lub centrum lotów kosmicznych niż muzeum lotnictwa. Już z samego zaciekawienia tym kształtem warto obejrzeć go z bliska.

Futurystyczny kształt muzeum stawia je wśród światowej czołówki tego typu placówek... przynajmniej z większej odległości
Bliższa inspekcja zdradza jednak, iż placówka swoje lata świetności ma za sobą; poniszczone płytki, całkowita cisza i dziesiątki maszyn w lepszym lub gorszym stanie - przed budynkiem te odrestaurowane, za nim zaś te wciąż czekające na swoje lepsze dni. 

Zarośnięte i poniszczone schody przed głównym wejściem sprawiają wrażenie, iż budynek jest opuszczony. Za to Sud Aviation Caravelle w barwach jugosłowiańskich linii lotniczych JAT w idealnym stanie, bez choćby jednej brudnej smugi na lakierze 
Dodatkowo brak ludzi, kryjących się przed prażącym słońcem i ponad 30-stopniowym upałem, tworzy mocno postapokaliptyczny klimat.


Powiedzieć, że historia Serbii, spadkobiercy Jugosławii, jest skomplikowana, to jak nie powiedzieć nic. Na potrzeby zwiedzania wystarczy wiedzieć, że kraj ten był wiecznie między Wschodem a Zachodem, zarówno przed II WŚ, w jej trakcie, jak i w czasach Zimnej Wojny. 

Tłumaczy to znaczne zróżnicowanie maszyn używanych przez Siły Powietrzne Jugosławii - brytyjskie Hurricane'y, niemieckie Messerschmitty Bf109, radzieckie "powietrzne czołgi" Ił-2 czy amerykańskie P-47 Thunderbolty to tylko kilka z nich.



Biorąc pod uwagę poziom życia, Jugosławię można określić jako "komunistyczne USA". W latach '70 i '80 kraj przeżywał prawdziwy rozkwit i był jednym z lepszych miejsc do życia w tej części świata.

Myśliwce odrzutowe pierwszej generacji, trzeci od lewej F-86 Sabre - jedna z pierwszych odrzutowych maszyn w USAF
MiG-21
Na terenie obiektu z dumą prezentowane są maszyny produkcji jugosłowiańskiej, z których wiele okazało się bardzo udanymi i wytrzymałymi konstrukcjami.

Malutki dwusilnikowiec z lat '40, Ikarus 451 (pierwszym od lewej) to pionierska konstrukcja, w której pilot leżał na brzuchu. Zapewniało to wyraźnie lepsze znoszenie przez niego znacznych przeciążeń podczas gwałtownych manewrów przy dużych prędkościach (bez problemów nawet do 9G)
SOKO G-4 Super Galeb ("Super Mewa"). Maszyna po trafieniu rakietą Stinger bez większych problemów wróciła na lotnisko macierzyste, gdzie w warunkach polowych w kilka godzin wymieniono całą jej tylną część, po czym  natychmiast wróciła do służby
Gwiazdą muzeum jest SOKO J-22 Orao ("Orzeł") stojący w centralnym miejscu na pierwszym piętrze. Podobnie jak Super Galeb, również Orao w dalszym ciągu służy w Siłach Powietrznych Serbii.


Futurystyczny kształt budynku z zewnątrz wygląda fantastycznie, jednak czyni zrobienie dobrych zdjęć maszyn wewnątrz niemal niemożliwym, gdyż na wszystkie z nich światło pada od tyłu, co zmusza do robienia zdjęć "pod słońce". Ustawiony centralnie Orao, jako jedna z nielicznych maszyn, prezentuje się jednak fenomenalnie (niczym w świetle jupiterów) niezależnie od miejsca, z którego robi się zdjęcie.


Po okresie hossy, przyszedł zmierzch imperium. Rozpad Jugosławii zaowocował serią krwawych konfliktów zbrojnych, w tym interwencją państw NATO. Z tej wojny w muzeum znajdziemy liczne eksponaty, m.in. wystawę poświęconą zestrzelonemu F-16 oraz fragmenty jedynego w historii zestrzelonego amerykańskiego F-117 "Nighthawk" o obniżonej wykrywalności.

Niektóre z fragmentów  F-117 w czasie mojej wizyty przechodziły renowację
Byliście ciekawi, jak wygląda przekrój skrzydła maszyny typu stealth? Jedyna taka okazja przyjrzeć się z bliska! Czy tylko mi przypomina plaster miodu?
Wrak opisany jako "Predator" przypomina kształtem bezzałogowego drona RQ-1 Predator Amerykańskich Sił Powietrznych, który zawsze wydawał mi się znacznie większych wymiarów
Drugie piętro to głównie historia jugosłowiańskich linii lotniczych, sporo zdjęć i makiet, a także kilka lekkich maszyn podwieszonych pod sufitem.

Spacer po błoniach muzeum zostawiłem sobie na koniec. Niestety do żadnej z maszyn nie można zajrzeć do środka, a wejście na sporą część terenu jest zagrodzone, dlatego spędziłem w żarze letniego słońca zaledwie kilka minut.




Wstęp do muzeum kosztuje 800 RSD (ok. 30 zł). Nie znajdziecie tu szafek na bagaż, ale uprzejmy pan sprzedający bilety bez problemu zgodził się przechować mój ogromny plecak. Na wejściu otrzymałem ulotkę z rozpiską wszystkich eksponatów, która posłużyła mi za wachlarz w dusznym gmachu.

Widok na owalny budynek muzeum po starcie z belgradzkiego lotniska
Muzeum sprawia wrażenie lekko zapomnianego, w niektórych miejscach brakuje lepszych opisów lub informacje podane są wyłącznie po serbsku, jednak ciężko odmówić temu miejscu uroku.

Od terminalu międzynarodowego lotniska im. Nikoli Tesli w Belgradzie dzieli je raptem kilkaset metrów spaceru, dlatego jeśli macie więcej czasu przed lotem lub kilka godzin do zabicia po przylocie przed możliwością zameldowania się w hotelu, zdecydowanie polecam!

Co sądzicie o kolekcji muzeum? Godne odwiedzenia?

Udostępnij:

2 komentarze:

  1. When I was there they even let you get inside that J-22 Orao.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I always struggle trying to get inside those tiny cockpits of fighters, but 99% I wouldn't pass the opportunity to jump in ;-)

      Usuń

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com