środa, 9 stycznia 2019

Esencja "durnolatania", czyli 4 godziny w Finlandii

Tytuł to nie clickbait, a jeśli mam być szczery, również żadna nowość dla mnie. Uwielbiam latać, najlepiej jak najwięcej, jak najtaniej. Przy odpowiedniej wprawie, kupno biletów poniżej 100 zł nie stanowi żadnego wyczynu, natomiast nie to jest największym problemem, lecz horrendalne ceny noclegów w większości miast, do których można dolecieć z Gdańska (mojego zwyczajowego lotniska).

Dziedziniec zamku w Turku
Rozwiązanie? Jednodniówki - wylot rano, powrót wieczorem. Czasem przybiera to ekstremalną formę i między "ranem" a "wieczorem" mija znacznie mniej godzin niż to przewidziała natura ;-)

W przypadku mojej podróży do Turku były to zaledwie cztery godziny. Przylot o 9:20, odlot o 13:35. W rzeczywistości jednak poranny rejs ląduje trochę wcześniej, więc na zwiedzanie "Krainy Muminków" miałem niemal 5 godzin!


...uwzględniając jednak ponad 30-minutowy przejazd z lotniska oraz zimowe warunki na drogach (wymagające dodatkowego zapasu czasowego), w mieście zamierzałem spędzić około godziny. 

Myśliwski Saab J35 Draken Fińskich Sił Powietrznych widziany z (nie najczystszych) okien autobusu
Dwie największe atrakcje miasta to zamek i katedra. Ze względu na znaczną odległość zamku od centrum miasta, gdzie znajduje się katedra, musiałem zdecydować się na jedną z nich. Wybór padł na zamek. Autobus po ok. 30-minutowej jeździe do centrum zatrzymuje się na kilka minut, po czym kontynuuje jazdę w stronę fortecy, do której dociera po ok. 40-45 minutach od wyjazdu z lotniska.


Park wokół zabytku nie zachwyca i raczej nie nadaje się do odprężającego spaceru, dlatego po pobieżnym obejściu jej dookoła, wszedłem główną bramą na dziedziniec.


Stwierdzenie, że wnętrze prezentuje się równie skromnie, co front, byłoby niedopowiedzeniem.


Choć niewiele da się powiedzieć na temat formy, gdyż jest bardzo skromna i surowa, wrażenie robi ogrom budowli, którą ciężko uchwycić w obiektywie aparatu.


Wewnątrz znajduje się (płatne) muzeum, restauracja i sklep z pamiątkami. Nawet gdybym miał więcej czasu, raczej nie zdecydowałbym się na zwiedzanie. Zamiast tego, udałem się w stronę odległego o ok. 200 metrów portu.


Obok zacumowany stoi również MS Bore - ostatni statek parowy zbudowany w Skandynawii (w 1960 roku), który w swojej bujnej karierze pełnił rolę promu, statku wycieczkowego, a aktualnie funkcjonuje jako muzeum i hotel.


Po 20 minutach spaceru na wietrze tak porywistym, że ciężko było utrzymać się na nogach, skierowałem się w stronę autobusu powrotnego na lotnisko.

Miejscowy port lotniczy jest bardzo lokalny. Większość odlotów to małe maszyny regionalne. Jedynym samolotem odrzutowym lądującym tu regularnie jest A320 (lub A321) Wizzaira z Gdańska (a za kilka miesięcy również z Krakowa).


Do obsługi tych lotów przeznaczony jest oddzielny gate z własną kontrolą bezpieczeństwa, która przypomniała mi lotnisko w Radomiu.


Gate oczywiście jest zbyt malutki, by komfortowo pomieścić niemal 200 pasażerów, więc tuż przed odlotem robi się w nim bardzo ciasno, choć i tak zrobiono wiele, by maksymalnie wykorzystać dostępną przestrzeń.


Nie wyobrażam sobie, by nie podsumować takiego wyjazdu pytaniem "czy warto?". Otóż... pewnie nie, ale i tak świetnie się bawiłem:

- zaliczyłem nowy kraj
- spędziłem dzień w innym otoczeniu, co dobrze robi dla ducha
- utwierdziłem się w przekonaniu, że wyjazd do Turku na więcej niż kilka godzin to strata pieniędzy
- uwielbiam samoloty, nigdy nie odmawiam okazji, by się przelecieć
- cały wyjazd kosztował mnie zaledwie ok. 130 zł

Byłbym zapomniał, magiczny wschód słońca ponad morzem (i chmurami!) w trasie z Gdańska do Turku...

Podobnych zdjęć na telefonie z różnych podróży mam prawdopodobnie zdecydowanie więcej niż powinienem, ale i tak chyba nigdy nie znudzą mi się takie widoki
Dajcie znać, czy podoba Wam się taki format wpisów z relacjami z krótkich (choć może nie aż tak absurdalnie krótkich, jak ta), jednodniowych wycieczek!

Udostępnij:

5 komentarzy:

  1. Wielokrotnie byłem na "jednodniówkach", głównie w Norwegii, Szwecji, ale także w Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Świetna sprawa! I również uważam, że warto! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka forma zwiedzania daje szansę również mniejszym miejscowościom, które po doliczeniu kosztów noclegu (zwłaszcza w legendarnie drogiej Norwegii) mogłyby okazać się nieproporcjonalnie drogie do atrakcji, które oferują.

      Miło usłyszeć, że ktoś podziela moje podejście!

      Usuń
  2. I spent whole weekend in Turku and was really bored. BTW, that castle was seriously damaged in WW2 and what stands there now is a restored version.
    Probably most people use Turku as a cheap alternative to Helsinki airport (Turku-Helsinki bus costs 5 euro or so).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I'd probably feel the same way after more than a couple of hours. Reminds me of an old joke "what's the single most interesting thing in Turku? A bus to Helsinki" ;-)

      Usuń
    2. Funny - right now I'm in Helsinki and don't find it much more entertaining too.

      Usuń

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com