| Azerbejdżan to nie tylko morze, ale i góry (w tym bardzo wysokie) |
Po dwugodzinnej, niemal stukilometrowej, podróży autobusem, twardych negocjacjach z lokalnymi taksówkarzami i kilkuminutowej przejażdżce wysłużoną Ładą, docieram przed muzeum opowiadające o prehistorycznych ludach, których dziedzictwo odkryto w okolicy.
Z jednej strony dzięki informacjom podanym w muzeum mogę (bez wcześniejszej lektury) poznać historię żyjących tu plemion oraz lepiej zorientować się na czym polega unikatowość petroglifów, które wkrótce zobaczę.
![]() |
| Byłem pod wrażeniem stanu, w jakim zachowane są narzędzia sprzed wielu tysięcy lat. Bez żadnego dodatkowego opisu, na pierwszy rzut oka można określić ich zastosowania |

Z drugiej zaś, nie do końca wiem co o nim myśleć, widząc takie ekspozycje:
Muzeum miało kilka ciekawych ekspozycji, ale nawet zagłębiając się w opisy wszystkich eksponatów, spędzenie w nim więcej niż pół godziny było niemożliwością. Nie rozpaczałem z tego powodu, gdyż od miesięcy byłem ciekaw jak będzie wyglądała główna atrakcja parku.
Gdy tylko dotarłem do wyjścia z budynku, mój, na oko 70-letni, kierowca z ogromną werwą pokazywał, by wskakiwać do samochodu i jechać stromą, krętą drogą w stronę petroglifów. W takim razie "do wozu"!
![]() |
| "Witamy w epoce Flinstone'ów!" |
Z parku rozpościera się panorama na Morze Kaspijskie oraz niemal płaskie ziemie dookoła.
| Niewyraźny zarys Morza Kaspijskiego (będącego de facto jeziorem) możecie tu dostrzec po lewej stronie, za namiotem widokowym |
Największym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że petroglify spotykałem na każdym kroku, na niemal każdej skale, bez tabliczek czy innych "ostrzeżeń"!
Spodziewałem się, że będą skryte we wnętrzach jaskiń, a przynajmniej osłonięte przed niszczycielskim wpływem pogody. Nic z tych rzeczy, 100% pod gołym niebem.

Mając to na uwadze, ciężko nie być pozytywnie zaskoczonym rewelacyjnym stanem poszczególnych dzieł.
Rysunków, od najprostszych do bardziej złożonych, jest tak wiele, że część z nich łatwo przeoczyć lub pomylić ze zwykłymi pęknięciami skał lub zadrapaniami na nich.
| Niewyraźne kształty pośrodku kadru to prawdopodobnie sylwetki ludzi trzymających się za dłonie. Naukowcy spierają się, czy obrazują ono plemię, czy też jego zmarłych członków |
Gdyby nie ciemne chmury na horyzoncie i chęć powrotu w okolice cywilizacji przed nocą, kontemplowałbym dłuższą chwilę każdy jeden petroglif z osobna.
Ale bordowa Łada już grzała się przed dalszą drogą na... wulkany błotne (tak jak obiecałem - zero ognia w tym odcinku!).
| Początkowo gruntowa droga później zmieniła się w kompletne bezdroże, pełne wybojów i pułapek, z których nie ma ucieczki bez wyciągarki. O komforcie jazdy nawet nie wspomnę - wystarczy powiedzieć, że cieszyłem się, gdy po dojechaniu mogłem rozprostować nogi |
Ale kilka minut zwłoki to niska cena za widok, który ukazał się gdy tylko przekroczyliśmy krawędź stromego podjazdu.
| "Houston, tu Apollo 11, wylądowaliśmy!" |
Jeśli wciąż nie jesteście przekonani, czy cała paleta szarości na poprzednich zdjęciach to na pewno błoto, to zdjęcie powinno Was przekonać:
| Przejście suchą stopą przez środek? Sukcesem będzie powrót do auta w obu butach! |
Ilość pagórków kipiących błotem jest zaskakująco duża, od kilkumetrowych po ledwo wystające nad powierzchnię.
Jeśli mamy wystarczające pokłady cierpliwości i jesteśmy gotowi zaryzykować ubrudzenie się, możemy podziwiać wyłanianie się na powierzchnię bąbelków gazu, które odpowiadają za całe zjawisko istnienia "wulkanów bez ognia".
Dzień bez bezpośredniego kontaktu z naturalnymi złożami gazu? Nie w Azerbejdżanie!
Odgłos złowieszczego bulgotania jest wszechobecny, a chwila nieuwagi może zaowocować powrotem do hotelu w maseczce błotnej ;-)
Po wszystkim byłem jednak pod wrażeniem osiągnięć radzieckiej techniki motoryzacyjnej i śmiałości kierowcy!
| Tereny wokoło są tak dziewicze i zbliżone wyglądem raczej do Księżyca niż Ziemi, że widok na co dzień tak prozaiczny jak samochód, tutaj kompletnie nie pasował |
Krajobrazy dookoła wspaniale je dopełniają, czyniąc całe doświadczenie częścią wyprawy porównywalnej z lotem na inną planetę lub podróż w czasie. Tego typu cudów natury jest na świecie kilka, może kilkanaście, na ogół w trudno dostępnych miejscach, więc tym cenniejsza była możliwość odwiedzenia jednego z nich.
Sam należę do osób uwielbiających spektakularne, dziewicze krajobrazy, więc jestem ciekaw Waszego zdania; warto jechać tak daleko dla surowych krajobrazów i potoku błota?
Chcecie być na bieżąco? Polubcie Odlotowe Podróże na Facebooku!


0 komentarze:
Prześlij komentarz