czwartek, 2 listopada 2017

"Azerbejdżan - kraina ognia"

...z takim hasłem ("Azerbaijan land of fire") na koszulkach przez całkiem długi czas biegali po murawie piłkarze hiszpańskiego Atletico Madryt. Wówczas uznałem to za bardzo tani chwyt reklamowy używany co rusz w różnych kampaniach, by podkreślić ilość atrakcji i temperament mieszkańców danego kraju.

Jednak Azerbejdżan faktycznie jest krainą ognia lub, jak kto woli, ogromnych zasobów ropy naftowej i gazu, które czasem zetkną się z iskrą i... powstaje święte miejsce, a przynajmniej unikatowa atrakcja turystyczna.

Świątynia Ateshgah leżąca w Surachani, dzielnicy Baku
Prawdopodobnie w taki sposób powstała Świątynia Wiecznego Ognia. Wywodzący się z terenów dzisiejszych Indii oraz Iranu zoroastrianie wierzyli w święte znaczenie ognia i czcili go na tysiące lat przed sloganem promującym turystykę w zakaukaskim kraju.

Przeciętny zoroastrianin w trakcie składania ofiary. Ku rozczarowaniu fanów mocnych wrażeń, wyznawcy tego kultu oddawali w ofierze głównie owoce
Jakież musiało być ich zaskoczenie, gdy w krainie nad Morzem Kaspijskim, leżącej na trasie Jedwabnego Szlaku, natrafili na miejsca, w których ogień wydobywał się z ziemi i płonął bez jakiejkolwiek ludzkiej ingerencji!

Centralne miejsce świątyni - palenisko Wiecznego Ognia
Dziś wytłumaczenie zjawiska jest na tyle proste i prozaiczne, że aż wstydliwe i odzierające Świątynię Ateshgah z magii - ulatniający się z ziemi gaz potrzebuje zaledwie iskry, by zapłonąć i nie zgaśnie dopóki nie wypali się całe złoże tego cennego surowca.

I choć to pod świątynią wypaliło się w 1969 roku, po ponad stuleciu aktywności, nie musicie się martwić, że nie zdążycie jej odwiedzić przed zamknięciem - obecnie gaz doprowadzany jest podziemnym rurociągiem.


Tego typu miejsc i świątyń na terenie dzisiejszego Azerbejdżanu było znacznie więcej, jednak najbardziej znaną i najlepiej utrzymaną (dzięki ogromnemu zaangażowaniu władz, o czym możemy przeczytać w trakcie zwiedzania) jest właśnie ta w Surachani.

Jeśli śledzicie azerską telewizję i zostałem "gwiazdą drugiego planu", koniecznie dajcie znać! ;-)
Sam płomień bez całej "otoczki" pewnie nie zrobiłby na mnie większego wrażenia, ale po wprowadzeniu się w klimat dzięki licznym ekspozycjom i opisom w (chroniących przed palącym słońcem) komnatach, przeżycie stało się znacznie bardziej duchowe i absorbujące.

Choć samo zjawisko jest dość łatwo wytłumaczalne i stosunkowo zwyczajne, kult jakim zostało otoczone jest tajemniczy i mistyczny
Miejsca, w których ziemia odsłania swe sekrety i dzieli się bogactwami znajdziecie na terytorium całego Azerbejdżanu (i wcale nie mam na myśli wyłącznie stalowych konstrukcji szpecących krajobraz).

Szyby naftowe po horyzont - wysoka cena wysokich przychodów
Płonące skały Yanar Dag to jedno z miejsc, gdzie złoża gazu położone pod powierzchnią ujawniają swe bogactwo z "własnej woli".

"Yanar Dag" czyli "Płonąca Góra" w rzeczywistości jest tylko niewielkim, na dodatek trawiastym, pagórkiem
W rzeczywistości wcale nie płoną skały, lecz wydobywający się z ziemi gaz uległ kiedyś zapłonowi i do dziś języki ognia w spektakularny sposób oplatają swoje najbliższe otoczenie.




W odróżnieniu od poprzedniej atrakcji, tu nie znajdziemy świątyni, lecz raczej "gospodarcze" zabudowania. Ale któż chciałby się odwracać, gdy przed oczami ma płonące skałki..?


Obszar objęty tym naturalnym fenomenem nie jest niestety zbyt wielki i zajmuje raptem kilka metrów.


Jako że podróż z centrum Baku zajęła mi prawie godzinę, głupio byłoby wracać po dosłownie kilku minutach, więc postanowiłem wybrać się na eksplorację najbliższej okolicy.


Oprócz nieładu architektonicznego i szybów naftowych w pobliżu dostrzegłem... ogromne stado owiec.


Jak się okazało, nie było ono pozostawione bez opieki, która gdy tylko się pojawiła, momentalnie przypomniała mi filmy o Dzikim Zachodzie.

Skoro nazwa "kowboj" bierze się z połączenia słów "cow" (krowa) oraz "boy" (chłopak), jak określić jeźdźca odważnie galopującego pośród stada owiec?
Dalszy spacer nie miał sensu, gdyż teren nie był szczególnie atrakcyjny, na dodatek chmara wypasanych owiec ruszyła dość żwawo w moim kierunku i by nie dać się ponieść na ich grzbietach, zadecydowałem o "taktycznym odwrocie".


Choć większość mojego pobytu nad Morzem Kaspijskim upłynęła pod znakiem letniej temperatury (pomimo drugiej połowy października), idealnej na koszulkę z krótkim rękawem, Yanar Dag przywitało mnie silnym, mroźnym wiatrem. By trochę się ogrzać przed powrotem do miasta, spędziłem jeszcze kilkanaście minut wygrzewając się na ławce przed płonącymi skałkami.


Czułem się prawie jak na ognisku. Choć nie dostrzegłem konkretnego zakazu, obawiam się, że smażenie kiełbasek jest tu niestety zabronione ;-)
Choć kraje Ameryki Południowej lubią określać się jako "krainy ognia" ze względu na swój gorący temperament, tak dosłownej interpretacji tego określenia mogą Azerbejdżanowi co najwyżej pozazdrościć.

Czyż to nie paradoks, że w kraju, który dziś rozkwita dzięki bogatym złożom surowców naturalnych, czczono płomień, jako jeden z najważniejszych symboli, już tysiące lat temu?

Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com