
Zdecydowanym plusem Starego Miasta jest jego "skondensowanie" - właściwie wszystkie najważniejsze zabytki znajdują się w zasięgu spaceru, który sam w sobie jest atrakcją - w drodze od jednego "must-see" do kolejnego, poruszamy się uroczymi, wąskimi uliczkami pełnymi kolorowych kamienic.



Ogromna ilość ogródków piwnych i restauracji zachęca do posiłku, w odróżnieniu od cen, które są porównywalne z Europą Zachodnią.

Za zestaw złożony z (wyśmienitego) szaszłyka i frytek w restauracji Øgle zapłaciłem 15€. W większości restauracji ceny są zbliżone, a obiad to wydatek przynajmniej 12-15€ za osobę.

Ścisłe turystyczne centrum jest perfekcyjne i nieskazitelne, wygląda niczym z bajki lub filmu Wesa Andersona. Choć nie jest ogromne, jest spójne; każda boczna uliczka stanowi część większego uniwersum.


Zawsze czuję się rozczarowany, gdy w jakimś mieście choćby delikatne zboczenie z turystycznego szlaku odziera je z uroku, tak jakby było tylko maskaradą, którą łatwo zdemaskować.
Ryga jest autentyczna i kompletna, a błądzenie labiryntem jej uliczek to czysta przyjemność.

Gdy już się nimi nacieszycie, nieopodal znajdują się też inne atrakcje, z których mi do gustu najbardziej przypadła hala targowa. Pierwotnym przeznaczeniem tej charakterystycznej konstrukcji było hangarowanie sterowców.

Na tyłach hal znajdują się także mniej oficjalne stragany, ponad którymi można dostrzec budynek o znajomej bryle.
![]() |
Ryski "Pałac Kultury" - identyczny znajdziemy jeszcze nie tylko w Warszawie, ale i Moskwie |

Co sądzicie o pomyśle spędzenia romantycznego weekendu w stolicy Łotwy?
0 komentarze:
Prześlij komentarz