sobota, 25 maja 2019

Relacja: airBaltic Gdańsk - Ryga klasa biznes (Bombardier Q400)

Gdańsk to dopiero drugie, po Warszawie, polskie lotnisko obsługiwane przez łotewskie airBaltic ze swojego hubu w Rydze. Trzy loty w tygodniu umożliwiają nie tylko odwiedzenie tego urokliwego miasta, ale przede wszystkim zapewniają przesiadki na znaczną liczbę lotów na tak unikalnych kierunkach jak Ałmaty, Kazań czy Abu Dhabi.

airBaltic prężnie rozwija siatkę połączeń, modernizuje flotę oraz prowadzi liczne kampanie promujące swoje usługi, często współpracując z blogerami, efektem czego była możliwość mojej podróży do jednego z najbardziej fascynujących miast Kazachstanu - Ałmatów (lub Ałma-Aty).


Po błyskawicznym nadaniu bagażu przy dedykowanym stanowisku klasy biznes, przez fast track udałem się do executive lounge'u, który opisywałem w jednym z wcześniejszych wpisów.


W dalszym ciągu uważam wystrój saloniku (czarne, skórzane fotele oraz ciemna podłoga z drewna egzotycznego) za szalenie gustowny i elegancki. Choć nie znajdziemy w nim posiłków na ciepło, wybór przekąsek i napojów (zarówno alkoholowych jak i bezalkoholowych) jest imponujący. Nie miałem akurat specjalnego apetytu, więc tym razem wziąłem jedynie chipsy do pochrupania i coś do picia.


Kilka minut przed planowanym boardingiem udałem się w kierunku gate'u nr 12, który znajdował się w pobliżu saloniku.


airBaltic BT466
Gdańsk (GDN) - Ryga (RIX)
Planowy wylot: 14:20
Planowy przylot: 16:30
Długość rejsu: 1 h 10 min
Samolot: Bombardier Dash Q400 YL-BBW
Klasa biznes
Miejsce: 2F (okno)

Boarding rozpoczął się punktualnie i został przeprowadzony z wykorzystaniem autobusu, w którym miałem okazję przeprowadzić fascynującą rozmowę z moim znajomym, który zupełnie przypadkowo leciał tym samym rejsem. Miło spotkać kogoś równie podekscytowanego danym lotem ;-)


Szkoda, że pasażerowie klasy biznes nie mają w autobusie wydzielonego miejsca, np. strefy przy jednych drzwiach, co umożliwiłoby im boarding przed pasażerami klasy ekonomicznej. Latem czekanie w kolejce do samolotu to drobiazg, jesienią, w deszczu, to zdecydowanie mniej atrakcyjna perspektywa.

Ze względu na rozpoczynający się długi weekend majowy, wypełnienie lotu było duże, podobnie jak i kolejka do samolotu.


Fotele w całej maszynie są w układzie 2+2, jednak w klasie biznes każdy pasażer ma zagwarantowane wolne miejsce obok siebie (czyli de facto dwa fotele dla siebie).


Fotele były w świetnym zdanie; czyste i dobrze zadbane, bez śladów spękań czy uszkodzeń. Muszę przyznać, że podoba mi się ich wyprofilowanie oraz grubość, zapewniające wygodne oparcie dla pleców.

Moje miejsce (2F) znajdowało się przy wyjściu awaryjnym po prawej stronie samolotu, co zmusza do pochylenia się do przodu w celu wyjrzenia przez okno, za to ilość miejsca na nogi była więcej niż wystarczająca.


Nad fotelami znajdują się indywidualne nawiewy świeżego powietrza.


Po zajęciu miejsca zaoferowano mi jako drink powitalny wodę lub sok pomarańczowy.


Obsługą klasy biznes zajmuje się szefowa personelu pokładowego, która chwilę później wręczyła mi menu. Posiłki można też zamówić przed lotem przez internet lub infolinię, na co jednak się nie zdecydowałem.

Co ciekawe, na lotach airBaltic wykonywanych tym typem maszyny, na pokładzie znajduje się aż troje członków personelu pokładowego (dla porównania, w przypadku LOTu są to tylko dwie osoby).




Do menu dołączona jest także ankieta pozwalająca ocenić jakość serwowanego posiłku oraz umożliwiającą przekazanie wszelkich wskazówek i uwag.


Jeszcze przed startem zaoferowano mi gazety, z czego jednakże nie skorzystałem.

Kołowanie i start były szybkie, a już po chwili podziwialiśmy krajobrazy naszego kraju skąpane w słońcu.

Uwielbiam przyglądać się wirującym śmigłom, jest w tym coś odprężającego
Po przekroczeniu 10 tysięcy stóp purserka rozwinęła kurtynę oddzielającą klasę biznes od ekonomicznej i, po rozdaniu gorących, mokrych ręczników, zaproponowała mi, oraz dwóm innym pasażerom w klasie biznes, drinki.

Chcąc spróbować czegoś typowego, unikatowego dla Łotwy, poprosiłem o "signature drink" airBaltic, czyli Czarny Ryski Balsam. Jest to bardzo mocny alkohol oparty na wyciągach ziołowych. Upiłem zaledwie kilka kropel. W smaku faktycznie dało się wyczuć mocny, ziołowy aromat i chyba mądrzej byłoby go pić do posiłku, ale najważniejsze, że kolejny punkt z listy unikatowych doświadczeń został odhaczony!


By podać posiłek na niespełna 55-minutowym locie, trzeba naprawdę sprawnie uwijać się w galleyu (kubryku/kuchni). Byłem pod wrażeniem jak szybko na moim stoliku pojawił się obiecany w menu lunch.


Trochę irytująca była konieczność samodzielnego ściągania folii ze wszystkich talerzyków.


Po podaniu tacek z posiłkami, pasażerom zaoferowano pieczywo z koszyka, w tym mięciutkie, ciepłe bułki oraz chleb łotewski na miodzie. Obydwa masła (standardowe i ziołowe) były dość miękkie, by móc swobodnie posmarować nimi pieczywo.

Przystawka: tuńczyk z awokado i mango
Danie główne (na zimno): sałatka z rostbefem z sosem tuńczykowym, kaparami, suszonymi pomidorami, twardym serem i rukolą
Szczególnie skomplikowaną operacją było otwarcie pojemniczka z musem malinowym. Różnica ciśnień między ziemią (gdzie był pakowany) a wysokością przelotową, na której go otwierałem, nieuchronnie zwiastowała pobrudzenie sobie rąk, ale smak deseru wynagrodził to z nawiązką.

Ricotta z płatkami owsianymi, czekoladą i musem malinowym. Jakkolwiek prosty pomysł, jego wykonanie było perfekcyjne i nie byłem w stanie oderwać się od deseru do momentu, gdy miseczka stała się zupełnie pusta
Cały posiłek był fantastyczny i, choć nie podano żadnego dania na ciepło, bardzo mi smakował. Jestem pod wrażeniem, że taki lunch można zaserwować na niespełna godzinnym locie wykonywanym jedną z mniejszych, typowo dowozowych, maszyn. Zwracanie uwagi na detale, nieustanne propozycje dolewek i uśmiech przy każdej interakcji to znaki rozpoznawcze airBaltic nie tylko na tym, ale jak się okazało później, również na wszystkich pozostałych lotach, które odbyłem na pokładzie tego przewoźnika.

Po zakończeniu obiadu była jeszcze możliwość zamówienia kawy lub innych napojów, jednak byłem już tak najedzony, że aż do punktualnego lądowania skupiłem się na podziwianiu widoków za oknem.


Tym razem zatrzymaliśmy się przy terminalu, do którego pasażerowie mogli wejść po schodach bezpośrednio z płyty po wyjściu z maszyny.

Sylwetka Dasha jest jedną z moich ulubionych. W połączeniu z elektryzującym, limonkowym kolorem na ogonie i silnikach, wygląda jeszcze zgrabniej i dynamiczniej
Był to dla mnie pierwszy lot na pokładzie airBaltic, a zarazem pierwszy lot klasą biznes na pokładzie Bombardiera Q400. Jest to wydajna i ekonomiczna maszyna na krótkich trasach, jednak nie słynie z wymyślnych luksusów, dlatego byłem zupełnie zaskoczony wysokim poziomem serwisu i smacznym lunchem. Wiele tradycyjnych linii w Europie z całą pewnością mogłoby się wiele nauczyć od łotewskiego przewoźnika. Tak trzymaj airBaltic!

Jakie są Wasze doświadczenia z lotów na pokładzie maszyn łotewskiego przewoźnika?

Udostępnij:

Related Posts:

2 komentarze:

  1. Food looks much better than what LOT serves on a comparable flight (WAW-PRG on Dash 8)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. It looks pretty decent, but airBaltic Dash 8 flight that really shined was a few days later, RIX-WAW. I was served warm dinner including duck breast which was perfectly cooked and not chewy at all. airBaltic truly deserves the credit for their service.

      Usuń

Copyright © 2025 Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com