czwartek, 14 marca 2019

"Pan tu nie stał"

Jak Lutek i Arkaszka w czasie swoich pierwszych podniebnych wojaży za wszelką cenę próbowali grać stałych bywalców na pokładach samolotów, tak i dziś na lotniskach nie trudno wypatrzyć osoby, których miny i słowa mówią "Latam na co dzień, stać mnie", podczas gdy zachowanie i kilka nieporęcznych toreb, siatek, pakunków i, o zgrozo, poduszek podróżnych na 30-minutowym locie, zdradza krzyczy "To dla mnie ogromne wydarzenie!".

Nie ma niczego złego w sporadycznym (choć osobiście wolę spontaniczne) podróżowaniu, lecz, jakkolwiek banalnie to zabrzmi, jest to fantastyczna szansa na poznanie świata i poszerzenie horyzontów. Nie potrafię natomiast zrozumieć, dlaczego niektórzy za wszelką cenę próbują grać kogoś, kim nie są.


Lecisz Ryanairem lub inną tanią linią, za bilet zapłaciłeś pewnie ułamek ceny przelotu na tej trasie w linii tradycyjnej, po co więc ciemne okulary, głośne opowieści, że "te tanie linie to dziadostwo" i udawanie, że jesteś z innego świata?

Nie ma niczego hańbiącego w rozsądnym gospodarowaniu pieniędzmi, wręcz przeciwnie. Potrafisz regularnie latać na drugi koniec Europy za kilkadziesiąt złotych podczas gdy inni wydają po kilkaset? Szacun!

Najwięcej zachowań tego typu doświadczyłem na (w większości nieistniejących już) krajówkach Ryanaira, na które bilety niejednokrotnie można było kupić za zaledwie 9 zł.

Dwa sakramentalne hasła, które dało się słyszeć zawsze to: "Pociągiem już dawno bylibyśmy w domu" i "Po co ci wszyscy ludzie stoją w kolejce, przecież miejsca starczy dla wszystkich he he".

W kwestii czasu podróży, u mnie przelot zazwyczaj oznaczał oszczędność ok. 1,5 godziny, ale jeśli ktoś leciał pierwszy raz w życiu (a według statystyk, było to ok. 25% podróżnych na trasie między Gdańskiem a Warszawą) i zostawiał więcej marginesu, faktycznie podróż samolotem mogła okazywać się zbliżona czasowo (wliczając dojazd na lotnisko, kontrolę bezpieczeństwa i zapas czasu "na wszelki wypadek").

Z kolei kwestia "kolejkowania" jest tematem równie modnym jak klaskanie po wylądowaniu i często bywa krytykowana w celu przedstawienia się jako doświadczony "latacz". Jeśli masz przydzielone miejsce i podróżujesz bez większego bagażu, faktycznie bezsensem jest formowanie kolejki na niemal godzinę przed odlotem (w skrajnych przypadkach kolejki w Modlinie na lot do Gdańska zaczynały się nim samolot zdążył opuścić stolicę Pomorza w poprzedzającym locie...).


Co innego, gdy zależy Ci na miejscu w schowku nad głową (lub nie oddawaniu bagażu do luku), pada deszcz i nie widzi Ci się spędzenie kilkunastu minut moknąc na schodach, czekając gdy inni pasażerowie mozolnie upychają swoje bagaże, lub chcesz już wreszcie usiąść w samolocie, założyć słuchawki i "wyłączyć się".

Oddzielną kwestią jest fakt, że ciężko wytrzymać presję i samemu nie ustawić się w kolejce gdy opustoszeją wszystkie sąsiednie ławki, niezależnie od ilości czasu do odlotu...

Byłbym zapomniał... gdy lecę daną linią po raz pierwszy lub zależy mi na zdjęciach kabiny do relacji, zdarza mi się być pierwszą osobą w kolejce ;-)

Widzicie sens stania w kolejce przed krótkim lotem jeśli macie mały bagaż, a wejście na pokład odbywa się przez rękaw?

Udostępnij:

Related Posts:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © 2025 Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com