Wywołało to we mnie ambiwalentne uczucia. Doceniam fakt, iż ktoś stara się zadbać o mój pobyt jeszcze w trakcie jego trwania. To zdecydowanie prostsze niż tłumaczenie czy przepraszanie już po pobycie, gdy gość złoży skargę (choć osobiście uważam, że jeśli coś konkretnego nam się nie podoba, należy to zgłosić na recepcji od razu, a nie liczyć na magiczne, samoistne rozwiązanie problemu bez informowania kogokolwiek).
Argumentem częściowo usprawiedliwiającym lekko natarczywą formę kontaktu jest fakt, że mój pobyt obejmował zaledwie jedną noc, więc nie było możliwości zostawienia karteczki z pytaniem, czy jestem ze wszystkiego zadowolony.
Jednak jak już wcześniej wspomniałem, gdyby coś bardzo mi przeszkadzało, zgłosiłbym to od razu, z własnej inicjatywy. Zwłaszcza w czasie krótkich wyjazdów staram się maksymalizować czas poza hotelem, by nacieszyć się odwiedzanym miastem, a do pokoju wracać tylko na noc by wypocząć.
Nie określiłbym siebie mianem introwertyka, ale niezbyt przepadam za nadmierną liczbą czysto kurtuazyjnych kontaktów z przypadkowymi osobami (jak np. small talk w windzie czy w taksówce). Jest to dość popularny trend wśród "millenialsów", stąd chociażby możliwość zameldowania w niektórych hotelach przez aplikację w smartfonie, by minimalizować kontakt z obsługą. Rozmowa przez hotelowy telefon to prawdziwy old-school, którego nie doświadczyłem chyba od co najmniej kilku lat.
Jak się Wam podoba taki sposób sprawdzania zadowolenia gości? Autentyczne zaangażowanie w przyjemny pobyt czy lekka nadgorliwość?
0 komentarze:
Prześlij komentarz