czwartek, 24 stycznia 2019

Do trzech (czterech?) razy sztuka - moja przygoda z Alesund

Popołudniowo-wieczorna "półdniówka" w Alesund z Gdańska wykonalna jest już od kilku lat, jednak (zwłaszcza latem) rzadko pojawia się w atrakcyjnej cenie. Mimo to nie potrafię zliczyć, ile razy kupowałem bilety do tego norweskiego miasteczka, których później nie wykorzystywałem z powodu beznadziejnej pogody, choroby czy obowiązków.

Tym razem fantastyczna, letnia pogoda nie wydawała się sprawiać problemów
Najbezpieczniej nie mieć wygórowanych oczekiwań (a najlepiej jakichkolwiek), wtedy potencjał na pozytywną niespodziankę jest duży. Biorąc jednak pod uwagę liczbę podejść i moją wytrwałość, liczyłem na całkiem wiele, szczególnie że wzgórze Aksla jest jednym z najsłynniejszych punktów widokowych w kraju.

Górujące nad miastem wzgórze Aksla spowite mgłą
Lotnisko położone jest na wyspie Vigra. Ba, cała okolica to szereg mniejszych i większych wysp oraz wysepek! W efekcie przejazd z lotniska do miasta w dużej mierze przebiega podmorskimi tunelami o długości 3,5 oraz 4,2 km, których głębokość dochodzi do 140 metrów pod poziomem morza. Nie trzeba być inżynierem, by być pod wrażeniem takiej konstrukcji.

Pogoda w mieście okazała się zgoła odmienna do tej w Polsce, jednak nie zważając na chłód i przenikającą wilgoć, ruszyłem raźnym krokiem przed siebie przez historyczną część miasta.


Jedna z pierwszych witryn sklepowych, która przyciągnęła moją uwagę, była pełna trolli - stworków typowych dla Skandynawii.


Fasady budynków w tej części miasta prezentują się elegancko, jednak poza nimi brakuje większych atrakcji.


Po kilkunastu minutach błądzenia i wchodzenia pod górę, udało mi się dotrzeć do parku, w którym zaczyna się wejście na trasę widokową. Bez nawigacji w telefonie, brak tabliczek czy kierunkowskazów byłby dla mnie sporym problemem.

Początek wejścia na Akslę, największą atrakcję miasta, jest doprawdy niepozorny
Magia tej ścieżki polega na stopniowym ukazywaniu się panoramy miasta. Z każdym kolejnym krokiem oddech staje się cięższy; złośliwi powiedzą, że od zmęczenia przebytym dystansem, optymiści za to, że za sprawą zapierających dech w piersiach widoków wysepek i morza oblewającego miasto ze wszystkich stron.

Miasto powoli wyłaniające się zza drzew
Samo wejście jest komfortowe, choć wymaga pewnego wysiłku. Oryginalna trasa została kilka lat temu zastąpiona nową, która w większości składa się z wygodnych, szerokich, betonowych stopni. Na niektórych odcinkach zachowano oryginalne, kamienne schodki. Wystarczy wejście po raptem kilku z nich, by zrozumieć jak męcząca i niebezpieczna musiała być wspinaczka na szczyt przed przebudową.


W czasie wejścia pogoda zaczęła bardzo szybko się zmieniać, a mleczna powłoka zdawała nadciągać nad miasto.

Nowa trasa oferuje nawet "wiszące" tarasy widokowe...
...podczas gdy na starej łatwo się poślizgnąć, zwłaszcza w deszczu (a i tak zatrzymano z niej wyłącznie najlepiej zachowane fragmenty)
Gdy dotarłem na sam szczyt, na którym znajduje się taras widokowy wraz z kawiarnią, pogoda załamała się kompletnie; silny wiatr czynił deszcz jeszcze trudniejszym do zniesienia, a dalsza część miasta była niemal niewidoczna za mgłą.


Po krótkiej sesji zdjęciowej, rozpocząłem zejście w strugach deszczu. Choć to raptem 188 m.n.p.m., ze względu na porywisty wiatr i ulewę, czułem się jakbym schodził z ośmiotysięcznika pokroju Mount Everestu.

Park u podnóża Aksli przy lepszej pogodzie z całą pewnością byłby świetnym miejscem na relaks po męczącym spacerze na górę (i w dół), jednak ze względu na deszcz, przeszedłem przez niego żwawym krokiem.


Warta zobaczenia jest też ta część centrum miasta, w której nad samą wodą stoją charakterystyczne, kolorowe budynki. Pomimo wczesnego początku września, jesienna pogoda odebrała im sporo uroku. Przy lepszej pogodzie, zejście na zacumowany pod domem jacht musi być świetnym relaksem (choć w tej części świata to nic zwykłego). Skandynawska wersja wyjścia do ogrodu ;-)


Kawałek dalej "trochę" większy jacht, w postaci zwodowanego w 1914 roku żaglowca Statsraad Lehmkuhl (przekazanego Norwegom przez Niemców w ramach reparacji wojennych po I WŚ), prawdopodobnie szykował się właśnie do dłuższego rejsu, sądząc po znacznej ilości osób krzątających się po nabrzeżu, przy którym stał zacumowany.


Jak większość miast portowych, Alesund również ma bardzo nieregularny kształt, poszatkowany kanałami i brzegiem morza, co utrudnia spacerowanie ulicami miasteczka.

Jedną z polecanych atrakcji jest miejskie akwarium, jednak ze względu na brak czasu, wolałem poszwędać się ulicami zamiast zwiedzać w pośpiechu.


O ile spacery spokojnymi uliczkami skandynawskich miasteczek zazwyczaj mają na mnie kojące i relaksujące działanie, tym razem deszcz dawał się we znaki, a kurtka zaczęła przemakać (nie mówimy o letnim, ciepłym deszczu, lecz potężnej, nadmorskiej ulewie przechodzącej w sztorm), więc po dojściu do jednego z najstarszych kościołów w mieście, postanowiłem zawrócić w stronę przystanku autobusu lotniskowego.


Lotnisko jest niewielkie (jak większość portów lotniczych w Norwegii), oferuje za to znaczną ilość miejsc siedzących i świetne widoki na płytę postojową.

B737 SASu
Właśnie ze względu na niewielkie rozmiary wielu lotnisk w Skandynawii, SAS wprowadził koncept "Cafe Lounge", czyli czegoś na kształt samoobsługowego lounge'u, w którym znajdzie się jedynie kawę czy ciastka oraz miejsce do pracy. Zważywszy na postępujące cięcia kosztów, różnica między klasycznymi salonikami nie jest już wcale aż tak drastyczna.


Port lotniczy Vigra nie dysponuje rękawami, dlatego przejście do samolotu odbywa się po zadaszonej ścieżce wzdłuż płyty postojowej, co jest świetną okazją do zdjęć maszyn z bliska.


6 godzin między przylotem a odlotem to idealna ilość czasu na niespieszne, relaksujące popołudnie w norweskim miasteczku. Choć Alesund nie oferuje zbyt wielu klasycznych zabytków, wejście na Akslę i zobaczenie na własne oczy widoku, który występuje na większości widokówek z Norwegii, warte jest wycieczki.

Co sądzicie o widokach ze wzgórza Aksla? Rekompensują niewielką ilość atrakcji w miasteczku?

Udostępnij:

2 komentarze:

  1. I've done Gdansk -> Molde - bus to Alesund -> Gdansk over a weekend - 2 airports, twice the fun (plus some mountains and fjords in between); if you think Alesund lacks things to see - don't go to Molde :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, kolejny fajny pomysł na jednodniówkę! Dzięki! :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com