czwartek, 22 grudnia 2016

"Perła w koronie" LOTu, wieczny overbooking i Enrique Iglesias

Od czasu redukcji połączeń narzuconej przez Komisję Europejską oraz upadku Eurolotu - spółki córki przewoźnika spod znaku żurawia, nasz krajowy przewoźnik obsługuje zaledwie jedną trasę z pominięciem swojego hubu w Warszawie. 

Jaką? Gdańsk - Kraków (lub Kraków - Gdańsk, co by czytelnicy z Małopolski nie poczuli się urażeni 😉).

W czym tkwi fenomen tej pozornie niewyróżniającej się trasy?
Co w niej tak niezwykłego? Oto istota tego wpisu...!

Wcześniejsze próby zyskownego operowania na trasach omijających Warszawę kończyły się porażką z przyczyn ekonomicznych (Gdańsk - Wrocław) lub politycznych (chociażby trasa Gdańsk - Frankfurt, która cieszyła się dużą popularnością, jednak na skutek restrykcji unijnych związanych z dofinansowaniem LOTu przez państwo i "procesem restrykturyzacji" musiała zostać zamknięta).

Swoją drogą, ciekawy to plan na naprawę linii, który zmusza ją do likwidacji jednego z bardziej dochodowych połączeń i oddania monopolu niemieckiej Lufthansie, która mogła błyskawicznie zwiększyć dochody z tej trasy... 

Choć, po głębszym namyśle, chyba wyszło to LOTowi na dobre, gdyż brak trasy do jednego z większych hubów Star Alliance sprzyja promowaniu własnych połączeń do Azji i Ameryki z Warszawy.

Połączenie siatek lotów i systemów sprzedaży biletów kilkudziesięciu linii to naprawdę potężny zastrzyk pasażerów, szczególnie dla najsilniejszych członków sojuszu
Trasa bezpośrednio łącząca stolice Małopolski i Pomorza cieszy się nieustającą popularnością, w dużej mierze dzięki bardzo wygodnym godzinom rejsów i krótkiemu czasowi podróży (1h 20 min).

Wylot z Gdańska następuje codziennie o 8:45 (lądowanie o 10:05), a wieczorny powrót o 18:20 (lądowanie o 19:40), co umożliwia cały dzień spotkań (a o powodzeniu połączenia niemal zawsze decyduje ruch biznesowy) i powrót wieczorem tego samego dnia. Taka godzina wylotu pozwala się nie tylko solidnie wyspać i nie czuć jak "zombie", lecz gwarantuje także brak kolejek do kontroli bezpieczeństwa. Kto nie wierzy, niech sprawdzi tablicę odlotów - między 8. a 9. jest niemal pusta.

Natomiast rozkład rejsów z Krakowa jest minimalnie mniej dogodny (wcześniejsza pobudka!) z wylotem o 7:00 oraz powrotem o 20:20 (21:40 na miejscu).

Moją szczególną uwagę przyciągnął poranny lot z Gdańska, który, z doniesień na różnych forach podróżniczych, słynie z notorycznego overbookingu. Chętni na odszkodowanie otrzymują propozycję 125 euro rekompensaty oraz lotu z przesiadką w Warszawie, co pozwala na dotarcie do stolicy Małopolski o 11:40 - raptem 1h 35 minut później niż planowo.

560 złotych w zamian za 1,5 godziny? Ciężko odmówić!

Koncert Enrique Iglesiasa w krakowskiej Tauron Arenie sprawił, że zupełnie przypadkowo stałem się szczęśliwym posiadaczem biletów na ten jakże ekscytujący lot i z niecierpliwością oczekiwałem na TEN dzień, codziennie sprawdzając dostępność biletów.

Ostatni występ tego artysty w Polsce miał miejsce 15 lat temu, więc ciężko się dziwić, że na tegoroczny koncert sprzedano wszystkie bilety, a Tauron Arena była wypełniona po brzegi
Gdy na kilka dni przed lotem zobaczyłem, że wszystkie zostały wyprzedane, moje serce zaczęło szybciej bić - "wpadnie overbooking!".

Ahhh... gdyby to, co nastąpiło później, miało być tak proste i oczywiste... A tymczasem okazało się, że wydarzenia kilku godzin na lotnisku to materiał na oddzielny post, który już wkrótce będzie gotowy!
Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com