piątek, 2 grudnia 2016

Piach w trybach niemieckiej machiny - Lufthansa strajkuje!

Tytuł artykułu miał pierwotnie brzmieć "Do trzynastu razy sztuka", ale na przestrzeni ostatnich kilku lat strajków dotykających nieustannie tego samego problemu było tak wiele, że, prawdę mówiąc, straciłem rachubę, a żmudne zliczanie informacji o kolejnych falach odwołanych lotów, których było co najmniej kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt) wydało mi się iście syzyfową pracą.

Nawet najnowocześniejsze maszyny wymagają pilotów, a ci narzekają na coraz mniej pewną przyszłość

Niemal wszystkie z nich charakteryzowały się identyczną formą; jeden dzień, w trakcie którego odwoływane były loty Lufthansy (wyłącznie tej linii lub też całej grupy, w skład której wchodzą m.in. również Austrian, Swiss, Eurowings czy Lufthansa Regional). Tym razem zapowiadało się podobnie, co zaskoczyło chyba wszystkich, ale zanim więcej o szczegółach strajku, warto zorientować się, ile tak naprawdę zarabia pilot. Więcej niż kierowca autobusu? Pewnie tak, w końcu w jego pojeździe znajduje się więcej osób, a praca jest bardziej skomplikowana. A czy więcej niż chirurg, ratujący życie na sali operacyjnej? Albo programista aplikacji na smartfony?

Dla linii amerykańskich świetnie opisane jest to na stronie airlinepilotcentral.com. Te stawki wzrosną nawet o 30% w wielu liniach za sprawą podwyżek obiecanych dziś przez Deltę oraz zapisom w umowach np. w United, które gwarantują wyrównanie pensji do poziomu z innej linii. Czyżbyśmy mieli wkrótce zobaczyć efekt domina, szczególnie wobec spadku ilości pilotów na rynku?

W przypadku Lufthansy jest to od ok. 55 tysięcy euro (Pierwszy Oficer pracujący w linii od niedawna) do ok. 195 tysięcy euro (Kapitan pracujący w firmie od ponad 15 lat). Do tego diety w okolicach 50 euro dziennie, fundusze socjalne, paczki świąteczne dla rodziny, płatny urlop chorobowy i wiele innych dodatków. Dużo czy mało, biorąc pod uwagę wyrzeczenia, odpowiedzialność i wymagania? To zostawiam do oceny Wam.

Atmosfera na lotnisku w Monachium, drugim co do wielkości hubie niemieckiego giganta, w ostatnich tygodniach z pewnością nie była tak sielankowa jak na zdjęciu
Za to sam skupię się na istocie tego artykułu. Wyobraźcie sobie, że macie wszystkie te przywileje, a ktoś nagle informuje Was, że wkrótce zostaną Wam odebrane. Nie w zamian za coś, nie chwilowo, nie dla Waszego dobra, a "tak po prostu".

Skąd ten bulwersujący pomysł? Lufthansa notuje coraz większe straty, a na dodatek tanie linie, a przede wszystkim Ryanair, depczą jej po piętach. Odpowiedzią Niemców miała być inwestycja w sektor niskokosztowy grupy (Eurowings, Germanwings) i upodobnienie się do linii z sektora LCC (tzw. "tanich").

By sprzedawać bilety w tych samych cenach, trzeba znacząco obniżyć koszty (w tym pensje i jakość usług), co planowano osiągnąć poprzez transfer pilotów Lufthansy np. do Eurowings, likwidacji ich przywilejów i znacznych obniżek pensji. Dziwicie się teraz ich zbulwersowaniu?

System zatrudnienia zbliżony do Ryanair'a, gdzie pilot musi prowadzić własną działalność gospodarczą, własnoręcznie zajmować się księgowością, a zarabia wyłącznie, gdy lata (w przypadku choroby nie dostaje żadnej pensji, co może skłaniać wielu pilotów do latania pomimo nienajlepszej kondycji), to zdecydowanie solidny krok w tył względem aktualnej sytuacji.

Stąd te niekończące się jednodniowe strajki, dotychczas zupełnie bezskuteczne. Ale tym razem jest inaczej, bo pod koniec 30 listopada, czyli dnia, w ciągu którego odwołano tysiąc lotów, ku zaskoczeniu wszystkich, ogłoszono przedłużenie akcji protestacyjnej. Chyba ktoś zrozumiał, że związek zawodowy pilotów i jego postulaty traktowano jak przeziębienie, którego wprawdzie nie ma jak leczyć, ale na szczęście szybko samo przechodzi...

Organizator akcji, Vereignigung Cockpit, z początku odmówił negocjacji uzasadniając, że wstępne propozycje zarządu linii były zbyt rozczarowujące, by stanowić jakikolwiek wstęp do poważnych rozmów.

Sześć dni strajków na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni spowodowało odwołanie 4461 lotów, a co za tym idzie, dotknęło 525 tysięcy pasażerów Lufthansy na całym świecie. Dla porównania, nasz narodowy przewoźnik rocznie przewozi niecałe 5 mln.

Każdemu pasażerowi przysługiwało prawo do alternatywnego przelotu, w większości wypadków odszkodowanie, a gdy było to potrzebne, również nocleg i wyżywienie na czas oczekiwania. Dla spółki, która w 2015 roku straciła 732 miliony euro i boryka się z narastającą konkurencją na własnym podwórku, wydatek tego rzędu musiał zaboleć. Z drugiej strony przystanie na warunki strajkujących może okazać się gwoździem do trumny niemieckiego hegemona...

Na razie rozmowy są w toku. Jaki będzie ich efekt? Pewnie wkrótce zobaczymy, ale jeśli ktoś spodziewa się samoistnego lub magicznego rozwiązania konfliktu, może się zawieść.

Jakie jest Wasze zdanie? Piloci powinni ustąpić w imię dobra linii czy też walczyć o swoje przywileje stanowiące wynagrodzenie trudów i odpowiedzialności, które spadają na ich barki każdego dnia?
Udostępnij:

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, że zostanie osiągnięty jakiś sensowny kompromis. Ryzyko trafienia na niedysponowanego pilota z pewnością nie wzbudzi zaufania ani poczucia bezpieczeństwa podczas lotu.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com