czwartek, 1 marca 2018

Z nieba do piekła nad Morzem Południowochińskim

Wielkość ruchu lotniczego w Azji rośnie w szalonym tempie, a nie będzie najmniejszą przesadą stwierdzenie, że liczby pasażerów w tej części świata robią wrażenie już dziś.

Nie powinno to nikogo dziwić biorąc pod uwagę fakt, że liczba mieszkańców tego najludniejszego kontynentu świata to 4,5 miliarda wobec raptem 750 milionów w Europie.

Od gospodarczo-lotniczej strony oznacza to ogromny rynek zbytu dla Airbusa, Boeinga oraz innych producentów, szansę dla rodzimych projektów (m.in. chiński COMAC, japoński Mitsubishi Regional Jet) i nienasycony apetyt na pilotów.

Jak mogą skorzystać na tym pasażerowie, i to już dziś? Krajówki (oraz inne, regionalne loty) na "szerokich kadłubach" nie są niczym szczególnym, a na niektórych trasach są wręcz standardem.

Terminal lotniska Xi'an Xianyang można uznać za wyjątkowo niesprzyjający dla spotterów
Mnie samego taka miła niespodzianka, w postaci A330 Hainan Airlines, spotkała na trasie krajowej z Xi'an do Pekinu kilka lat temu.

Jakkolwiek mało praktyczne dla pasażerów, dla fanów techniki i inżynierii oddalone stanowiska , "autobusowe", to fantastyczna możliwość nacieszenia oczu maszyną z bliska
(zdjęcie wykonane po wylądowaniu w Pekinie)
Wyboru przewoźnika, którym na początku maja polecę z Hong Kongu do Bangkoku, tym razem nie pozostawiłem przypadkowi i gotów byłem dopłacić za "grubasa" (choć to dość grubiańskie określenie chyba nie pasuje do tak zgrabnych maszyn jak chociażby B747, B787 czy A350).

Paradoksalnie, najtańszą opcją (tańszą nawet niż niskokosztowa AirAsia!) wydawał się być przelot A380 Emirates (w klasie ekonomicznej na górnym pokładzie), za trochę ponad 500 zł.

Z ciekawych linii latających bezpośrednio na szerokich kadłubach były jeszcze Kenya Airways (tzw. trasa "Fifth Freedom" na B787, niestety nie pasowały mi daty), Hong Kong Airlines i Cathay Pacific (obie linie A330), lecz najbardziej moją uwagę przykuły tajskie narodowe linie lotnicze - Thai Airways, oferujące loty na A330, B777, a przede wszystkim "Królowej Przestworzy", czyli Boeingu 747, słynnym "Jumbo Jecie".

Znalezienie tego zdjęcia na fanpage'u Thai Airways zajęło mi dobre kilka minut i jest najlepszym, jakie udało mi się znaleźć. To smutne, że wobec nowych dodatków do floty (głównie B787-9 oraz największy rywal B747, czyli "Super Jumbo" - A380) klasyka lotnictwa powoli odchodzi w zapomnienie
Muszę przyznać, uległem pokusie i dopłaciłem 200 zł względem Emirates, by pierwszy raz w życiu polecieć maszyną z charakterystycznym garbem. Wzruszające pożegnania 747 w USA (przez Deltę i United) jeszcze bardziej uświadomiły mi jak niewiele czasu pozostało, by polecieć maszyną, która zmieniła oblicze podróżowania.

Wciąż nieustająco dumny z wiekopomnego zakupu, kilka dni temu przypadkowo natrafiłem na informację o zmianie maszyny z "Jumbo Jeta" na "Trzy siekierki" - Boeinga 777-300ER. Gorycz porażki osładza jedynie fakt, że tym typem, który za kilkanaście lat ma spore szanse stać się jednym z popularniejszych samolotów dużej pojemności, również nie miałem jeszcze okazji podróżować.

Nieustający entuzjazm 747 wzbudza za to wśród spotterów, których zdjęcia bezbłędnie oddają monumentalizm maszyny
Autor zdjęcia: Jonathan Wong
Pocieszam się faktem, że wybór tajskich linii lotniczych pozwoli mi najeść się do syta owocami morza - jest to jedyna linia na świecie (o ile mi wiadomo), która oprócz klasycznych posiłków specjalnych (wegetariańskie, koszerne, hindu, o obniżonej zawartości cukru itp.) pozwala zamówić zestaw złożony wyłącznie z owoców morza.

To zapewne na wypadek, gdyby lekarz zalecił Wam spożywać wyłącznie kosztowne potrawy ;-)

Też przywiązujecie wagę do konkretnych modeli, którymi latacie, czy jednak trochę za bardzo przeżywam swoją drobną "klęskę"?

Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com