poniedziałek, 18 września 2017

Recenzja: Executive Lounge Gdańsk

Lounge na lotnisku w Gdańsku należy do portu lotniczego i jest przezeń zarządzany. Powszechnie przyjęło się rozróżnienie, że saloniki należące do konkretnych linii lub sojuszy oferują wyższy poziom obsługi.

Jednak w dobie cięcia kosztów, gdzie tylko się da, ten stereotyp sprawdza się coraz rzadziej.



Do saloniku , czynnego od 5:00 do 21:00, mają wstęp pasażerowie statusowi, posiadacze specjalnych kart, a także wszyscy chętni po uiszczeniu opłaty w wysokości 100 zł. Wszystkie szczegóły znajdziecie na stronie lotniska w Gdańsku.

Od wejścia pomieszczenie robi wrażenie eleganckiego i przestronnego.

Ilość kanap pozwala na komfortowe pomieszczenie kilkudziesięciu osób. Na zdjęciu widać, mniej więcej, połowę z nich
Zdecydowany wpływ na tę przestronność miała data (sobotni poranek) oraz niedawne (z początku bieżącego roku) zmiany dotyczące polityki korzystania z saloników przez SAS.

To, co skandynawska linia określa zmianami "dla lepszego komfortu pasażerów", to w praktyce rezygnacja ze wszystkich saloników kontraktowych. Biorąc pod uwagę, że tradycyjnie Gdańsk był jednym z ważniejszych kierunków rozwoju dla tej linii (która aktualnie lata z Gdańska do Kopenhagi, Sztokholmu, Oslo oraz Bergen), widać znaczną zmianę ilości gości lecących tą linią.

Dyskretne oddzielenie reszty terminalu żaluzjami daje poczucie prywatności
Zawiedzeni Duńczycy czy Szwedzi, nieświadomi o zmianie, którzy próbują wejść do gdańskiego lounge'u, nie są niecodziennym widokiem.

Co jeszcze bardziej kuriozalne, gdyby (mając złotą kartę SASu) zamiast SASem lecieli LOTem (ceny lotów do Skandynawii w obu liniach są zbliżone, choć zazwyczaj nasz narodowy przewoźnik oferuje atrakcyjniejsze stawki), mieliby wstęp do saloników zarówno w Warszawie (w trakcie przesiadki), a także w Gdańsku. Czy to nie paradoks?

Odrzutowy Bombardier Nordiki - to właśnie takich samolotów LOT używa do obsługi swoich skandynawskich tras
Jak pewnie widzicie na zdjęciach, ilość dziennego światła w saloniku jest ogromna i dwie ściany składają się praktycznie wyłącznie ze szkła. Na szczęście zachowano umiar i pomieszczenie od terminalu oddzielono zasłonami, dzięki czemu uniknięto efektu "akwarium".

Przez szybę widoczną na zdjęciu możemy spojrzeć na, znajdującą się poniżej, ogólnodostępną część terminala
Rozważnie dobrana flora nadaje pomieszczeniu świeżego wyglądu i dobrze komponuje się ze ścianami i podłogą w ciemnych kolorach drewna egzotycznego.

Od uczucia jakbyśmy byli w terrarium chronią nas bujne kwiaty i inne, gustowne ozdoby
W kwestii jedzenie i napojów, największą przewagą saloniku nad lotniskowymi restauracjami są alkohole, których wybór jest całkiem przyzwoity (w tym m.in. koniaki, whisky itp.).

Alkohole wysokoprocentowe podawane są zza lady, jednak jedynym ograniczeniem jest zdrowy rozsądek (w odróżnieniu od ścisłych zasad typu "jeden kieliszek" w niektórych salonikach na innych lotniskach)
Na ogromną pochwałę zasługuje możliwość skosztowania piwa z lokalnego browaru z Hotelu Gdańsk.


Oprócz tego kilka koncernowych piw i wybór napojów bezalkoholowych; wody, soki, napoje gazowane oraz napoje izotoniczne dla sportowców. Wybór w zupełności wystarczający.


Podobnie jest z przekąskami, których ilość jest zadowalająca, w tym batoniki, cukierki, rogaliki 7Days, musli, a także chipsy o smaku masła z solą, które wyjątkowo przypadły mi do gustu!


Gorzej niestety jest z jedzeniem; do wyboru mamy kilka typów owoców i kanapki. W trakcie mojego pobytu kanapek było dokładnie siedem: jedna z szynką, jedna z jajkiem, dwie z salami i trzy z szynką. Może to kwestia mało ruchliwej pory (sobotni poranek), ale osoby płacące 100 zł za wejście mogłyby oczekiwać więcej (a sam byłem świadkiem dwóch osób wykupujących wstęp).

Duża ilość restauracji na gdańskim lotnisku sprawia, że ceny są dość konkurencyjne i w cenie 30-40 zł bez problemu można zjeść obiad, co znacznie osłabia pozycję executive lounge'u.

"McDonald's czy Executive Lounge, co wybrać?!". A tak na poważnie, eleganckich lokali też nie brakuje, a te mogą spokojnie konkurować z salonikiem
Oczywiście, głównym celem lounge'u są komfortowe warunki oczekiwania, nie gastronomia, ale chociaż coś "konkretnego" do zjedzenia by się przydało.

Pomysłem na poprawę atrakcyjności oferty saloniku mogłaby być umowa z którąś z lotniskowych restauracji i serwowanie a'la carte każdemu gościowi jednego dania na ciepło. Takie rozwiązanie zdecydowanie podniosłoby poziom lounge'u i stanowiło świetny przykład dla innych lotnisk.


Kończąc kwestię jedzenia, bardzo spodobał mi się fakt, że filiżanki noszą logo lotniska. Choć to ledwie drobny szczegół, to właśnie detale pokazują na ile przemyślany jest serwis.

Prawda, że klasowy akcent?
W kwestii udogodnień dla pasażerów biznesowych, przydatne okażą się stanowiska komputerowe, których znajdziemy kilka. Subtelnie oddzielono je od reszty pomieszczenia, zapewniając użytkującym je komfort i poczucie prywatności.

Oprócz komputerów, do dyspozycji gości są także drukarki - w podróży nierzadko dobro luksusowe
Dobrym pomysłem było także umieszczanie w korytarzu prowadzącym do toalety polerki do obuwia.

Tajemnicza i fascynująca maszyna z lat mojego dzieciństwa okazuje się mieć bardzo prozaiczne zastosowanie - utrzymywanie obuwia w czystości
Salonik dysponuje własną przestronną i zadbaną toaletą. Wierzcie lub nie, ale wciąż zdarzają się poczekalnie, których goście zmuszeni są do opuszczania lounge'u i poszukiwania łazienki w terminalu.

Mało eleganckie, a już zdecydowanie nie wygodne rozwiązanie. Na szczęście w Gdańsku nie ma tego problemu.

Świeże kwiaty przełamują "kliniczny" wygląd pomieszczenia i dodają mu bardziej gustownego stylu
Tuż obok baru znajduje się stoliczek z przeglądem prasy. Chętnie zobaczyłbym szerszy wybór prasy codziennej, a przede wszystkim wprowadził możliwość wzięcia gazety ze sobą.

Czy tylko ja nie mogę odnaleźć na blacie lotniskowego magazynu Live&Travel?
Choć co do magazynów można dyskutować, prośba o odłożenie dziennika, który w kiosku kosztuje 2 zł, jest trochę mało adekwatna do eleganckiego i elitarnego charakteru saloniku.

Trzeba przyznać, że wystrój został przemyślany we wszystkich detalach; od oświetlenia po kwiaty, które sprytnie poprawiają wygląd lady. Wyobraźcie sobie ją zupełnie pustą - wyglądałaby niczym mur skrywający enklawę barmana!
Salonik w Gdańsku oceniam pozytywnie. Pomieszczenie ze skórzanymi fotelami oraz drewnianą podłogą robi wrażenie niezwykle eleganckiego i gustownego. Projektujące go osoby potrafiły zrozumieć różnicę między executive loungem a poczekalnią na dworcu autobusowym, i nadały mu właściwy charakter, co zasługuje na uznanie.

Z kolei wybór jedzenia okazał się sporym rozczarowaniem. Ciężko oczekiwać wystawiania na bieżąco jedzenia na ciepło przy tak małej ilości odwiedzających w niektórych porach, jednak dosłownie kilka bułek to zdecydowanie za mało.

Rozwiązaniem tego problemu być może mogłaby być umowa z którąś z lotniskowych restauracji, których na lotnisku przybywa z roku na rok.

Zapłacilibyście 100 zł za wstęp? Jeśli nie, co musiałoby się zmienić, by Was przekonać?

Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com