poniedziałek, 25 czerwca 2018

Relacja: SAS Kopenhaga - Sztokholm klasa ekonomiczna (A320)

Gdybym pisał relację z przesiadki w Kopenhadze po poprzednim locie, byłby to najkrótszy post w historii tej strony.

Po wyjściu z samolotu z Gdańska i wejściu do terminalu poprzez gate B15, znalazłem się kilka metrów od bramki B19 w Terminalu 3., na której już wyświetlała się informacja o rejsie do Sztokholmu.


Na zewnątrz czekała obsługująca go maszyna.


40 minut oczekiwania na boarding następnego lotu minęło mi na telefonie do rodziny i siedzeniu na krzesełkach w nowoczesnym (choć trochę "a'la Ikea") stylu, które były wygodniejsze niż wyglądają.


Z okna miałem widok na płyty postojowe i terminal non-Schengen z dwoma czterosilnikowymi "grubasami" SASu - A340.


Boarding przy pomocy automatycznych bramek zaczął się od licznej, ok. 30 osobowej, grupy pasażerów SAS Plus (intra-europejska klasa biznes SASu) oraz posiadaczy złotych (i wyższych) kart Star Alliance. Następnie do rękawa zaproszono pozostałych podróżnych



27.04.2018
Scandinavian Airlines System (SAS) SK1420
Kopenhaga (CPH) - Sztokholm Arlanda (ARN)
Planowy odlot: 11:45
Planowy przylot: 12:55
Długość rejsu: 1 h 10 min
Samolot: Airbus A320 OY-KAO
Klasa ekonomiczna
Miejsce: 12A (okno) - rząd z dodatkową przestrzenią na nogi




Wnętrze maszyny wyglądało tak świeżo i nowocześnie, że wziąłem za pewnik, iż jestem na pokładzie najnowszej generacji flagowej maszyny wąskokadłubowej Airbusa - A320Neo.

Tymczasem okazuje się, iż OY-KAO lata od 2006 roku, gdy został dostarczony do indyjskich tanich linii IndiGo.

Siedziałem po lewej stronie samolotu, jednak wszystkie zdjęcia zrobiłem (identycznym) fotelom po prawej stronie, gdyż miejsca po lewej były już zajęte.


Fotele wyglądają na bardzo cienkie, lecz pomimo tego okazały się całkiem wygodne i nic nie uwierało mnie w plecy. Kolor i materiał obszycia przypomina mi jeans. Dziś nie wygląda to najgorzej, ale jestem ciekaw, jak z biegiem lat zestarzeje się taka kompozycja.


Bolączką miejsc w rzędach awaryjnych są zazwyczaj niefortunne umiejscowienie okna oraz stolik wysuwany z podłokietnika. O dziwo, tutaj żadna z powyższych przypadłości nie miała miejsca, a pod oknem znajdował się nawet wygodny (choć nie najczystszy) podłokietnik.

Standardowy stolik i kieszenie wypełnione mnóstwem katalogów

Przybrudzony, lecz hojnego rozmiaru, podłokietnik
Sam fotel był zaskakująco szeroki, za to przestrzeń na nogi, choć większa od standardowej i zupełnie wystarczająca, była zauważalnie mniejsza niż w Bombardierze na poprzednim locie (który oferował ponadprzeciętnie dużo miejsca).


Gdy tylko wszyscy pasażerowie w obu rzędach awaryjnych zajęli swoje miejsca, uśmiechnięta i pogodna, szwedzka stewardessa poinformowała nas o naszych obowiązkach.

Jest to standardowa procedura, ale pierwszy raz zdarzyło mi się usłyszeć ją w tak obrazowy sposób, ze szczegółowym tłumaczeniem, np. "jeśli będzie pożar na skrzydle, proszę nie otwierać tych drzwi", co było lekkim złamaniem tabu.

W tle widoczny Embraer Polskich Linii Lotniczych. Uwielbiam uczucie spotykania polskich maszyn daleko od domu. Coś jak namiastka ojczyzny w pobliżu, która dodaje otuchy
Po zamknięciu drzwi i demonstracji bezpieczeństwa ruszyliśmy w kierunku pasa.

CRJ900, którym przyleciałem z Gdańska, cierpliwie czekał na kolejny lot
Krótka trasa, a co za tym idzie, niewielka ilość paliwa w zbiornikach, była przyczyną bardzo dynamicznego startu i po chwili byliśmy w powietrzu.


Obranie kursu na Sztokholm wymagało kilku ciasnych zakrętów, co pozwoliło nie tylko podziwiać wyspiarski kraj z lotu ptaka, ale również przyjrzeć się lotnisku, z którego właśnie wystartowaliśmy.


Port lotniczy Kopenhaga Kastrup - główne lotnisko międzynarodowe duńskiej stolicy
Serwis pokładowy w klasie ekonomicznej, z darmową kawą lub herbatą, rozpoczął się kilkanaście minut później.


Dałem się tym razem skusić na kawę serwowaną w papierowym kubku z grafiką przypominającą chińskie obrazy trawy kołyszącej się na wietrze.

Mleko podawane jest w piramidce (a właściwie czworościanie), która po środku jednego z boków ma kawałek folii, który po zerwaniu odsłania dostęp do zawartości - kostka Rubika czy sposób na pochlapanie się?


Smak kawy pozostawia wiele do życzenia i nie różni się od najtańszej dostępnej w automatach. Jej smaku nie poprawiał nawet widok granatowego wręcz nieba.

Tak ciemny kolor nieba świadczy o znacznej wysokości przelotowej. "Niemal" na krawędzi kosmosu, "niemal"...
W magazynie pokładowym znajduje się wiele artykułów, jednak większość z nich nie jest specjalnie pogłębiona ani obszerna - pytanie pilota o wymaganą długość pasa do startu to szczyt kreatywności i jedyny temat artykułu? Sam od ręki mam co najmniej milion ciekawszych pytań.


Brak rozrywek nie stanowi jednak żadnego problemu na niespełna 60-minutowym locie, a kilkanaście minut po serwisie pokładowym widoki za oknem wskazywały, że zbliżamy się do stolicy Szwecji.

Niezliczone jeziora i gęste lasy - to musi być Szwecja
"Z dużej chmury mały deszcz"? Tym razem nawet nie pokropiło, pomimo złowieszczych szarości za oknem na kilka minut przed przyziemieniem
Pomimo lekko burzowych chmur nad miastem, lądowanie odbyło się bez turbulencji i na suchym pasie, a następnie sprawnie pokołowaliśmy do stanowiska postojowego przy rękawie.


Zaparkowaliśmy obok A320 Lufthansy, który niewiele wcześniej przyleciał z Niemiec.

Rękawy na Arlandzie w nietypowym kolorze (czyżby przybrudzona "Czerwień Falun"?) i o wąziutkich okienkach bardziej kojarzą mi się ze zsypami na węgiel niż wygodnym wsiadaniem do samolotu 
Choć wizualnie mało zachęcający, rękaw pozwolił mi na zrobienie podczas wysiadania fantastycznego zdjęcia, które w dalszym ciągu mi się nie znudziło!

A jak Wam podoba się A320 w tak "artystycznej" formie? Gdyby tylko ten okrętowy bulaj był nieco czystszy...
Gdy pomyślę sobie, że bez strefy Schengen, podczas obu przesiadek musiałbym przechodzić kontrolę bezpieczeństwa (czyli łącznie trzy razy: w Gdańsku, Kopenhadze i Sztokholmie), chyba oszalałbym na samą myśl o kolejnym zdejmowaniu zegarka, paska od spodni, wyciąganiu elektroniki itp.

Tymczasem po wyjściu z samolotu znalazłem się od razu w głównej części Terminalu 5, który wyglądem i organizacją (wąskie korytarze) przypominał mi Ikeę (z drogimi sklepami wolnocłowymi z biżuterią, zegarkami i alkoholami z górnej półki, ale jednak Ikeę).


Przelot między dwoma największymi hubami linii mówi wiele o jej stanie i funkcjonowaniu. SAS spisał się naprawdę solidnie oferując całkiem wygodny przelot dobrze utrzymanym samolotem z profesjonalną i sympatyczną załogą. Choć skromny, serwis pokładowy również można uznać za delikatny plus.

Dodając do tego ogromną ilość dziennych lotów SASu między obydwoma portami, nie zawahałbym się polecić linii na tej trasie.

Czy Wasze doświadczenia z intra-skandynawskich lotów były równie pozytywne, co moje?

Udostępnij:

3 komentarze:

  1. CPH-ARN-OSL triangle flights - nothing to write home about; you get on the plane, you get out 40 minutes later.
    how about ARN-GDN flight with Ryanair? ;) (no, not NYO-GDN)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sounds pretty unique! Was that a diversion due to the weather?

      Usuń
    2. Yes, inbound flight got diverted to ARN and we were put on buses (it took 2 hours to get from Skavsta to Arlanda).

      https://www.flightradar24.com/data/flights/fr8451#110d3cda

      Usuń

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com