poniedziałek, 19 lutego 2018

Alchemia Wina - magiczne połączenie smaków

Od jakiegoś czasu miałem postanowienie, by opisywać również godne polecenia restauracje, jednak jakoś nie mogłem znaleźć odpowiedniego kandydata na rozpoczęcie nowej tematyki. Dobrym znakiem wydał mi się fakt, że lokal, który miałem okazję odwiedzić kilka dni temu, znajduje się w tym samym budynku co biuro Lufthansy w Gdańsku (a jednak jest tu wątek "lotniczy"!).


W okolicy Uniwersytetu Gdańskiego, na granicy dzielnic Przymorze i Oliwa, powstaje nowe biznesowe centrum miasta - czyżby przyszły trójmiejski "Mordor"?

"Intruz" po lewej stronie zdjęcia to część ogrodu letniego restauracji, który oprócz stolików na świeżym powietrzu ma zapewnić klientom możliwość podziwiania kwitnących wiśni - i to bez podróży do Kraju Wschodzącego Słońca
Tę lukę wypełniają Alchemia Wina (oferująca kuchnię włoską oraz szeroki wybór win) oraz Sugoi Sushi. Co w tym niezwykłego? Oba te miejsca znajdują się w jednym lokalu, płynnie przenikając się, czego nie doświadczyłem nigdy wcześniej.

Wulkan Fuji na ścianie w części japońskiej...
...i ściana wina w części włoskiej
Choć sala jest subtelnie podzielona na dwie części, włoską i japońską, w każdej z nich możemy zamawiać dania obu kuchni, co wydaje się być fantastycznym rozwiązaniem problemu wyboru miejsca na zespołowy lunch w trakcie pracy.

Jedyną zauważalną granicą jest inna posadzka ;-)
Śledząc Facebooka restauracji można dostrzec rozmaite oferty lunchowe, każdego dnia inne, lecz zawsze po 19 zł - schowajcie się okoliczne fast foody! ;-)


Alchemię odwiedziłem w niedzielę, z kawą i tiramisu w planach, lecz w przypływie apetytu w zamówieniu całej rodziny znalazły się jeszcze zupy rybne spoza karty (koniecznie zapytajcie kelnera o specjalność danego dnia, zdarzają się prawdziwe cuda!), dwie pizze i niebagatelnych rozmiarów beza.

Zupa z trzema rodzajami ryby oraz owocami morza. To pewnie dla większości szczegół, ale niesłychanie spodobały mi się naczynia w Alchemii. Kolor talerza świetnie podkreśla wyrazisty wygląd zupy
W kwestii pizzy, moja siostra postawiła na prosciutto funghi, podczas gdy ja pozostałem wierny swojej ukochanej capricciosie, którą mogę jeść pod wszystkimi postaciami, we wszelkich interpretacjach, o każdej porze dnia i nocy.

Prosciutto funghi
Capricciosa
Obie były pyszne i sycące. Choć pozornie są to dość klasyczne rodzaje, dodanie kaparów do capriciosy wprowadziło do niej nowy smak, wyróżniając ją na tle setek innych capriccios w moim życiu. A dla bardziej wyrafinowanych podniebień polecam pizzę con pere, czyli z gruszką, serem kozim, rukolą, parmezanem i oliwą truflową (czego próbowałem w wersji bruschetty i polecam!).

Ciasta i kawa były wyśmienitym dopełnieniem obiadu, jednak przy tak dużych porcjach (szczególnie w przypadku bezy) spokojnie mogłyby być jego zastępstwem.

Beza z owocami i serkiem mascarpone
Zachowując resztki zdrowego rozsądku i mierząc siły na zamiary, dla siebie wybrałem tiramisu.


Może to zabrzmieć jak problemy pierwszego świata, ale od tego ciastka zawsze oczekuję głębszego smaku niż tylko słodycz. Nie zawiodłem się, a solidny aromat kawy oraz brandy uzupełniają sosy (w postaci "plamek" na talerzu) - orzechowy i z owoców leśnych.

Włoska kuchnia bez wina byłaby niekompletna. Dobrze widzieć tak ogromny wybór winnic, roczników i kupaży
Oprócz świetnej lokalizacji i eleganckiego wystroju, dużą zaletą tego miejsca są niezłe ceny - pizza to koszt ok. 20 zł, makaron ok. 30 zł, a kawą i ciastem możemy nacieszyć się nawet poniżej 20 zł. Szczególnie to ostatnie można odczytać jako rękawicę rzuconą Starbucksowi rezydującemu po przeciwnej stronie budynku, który w tej batalii z góry jest na przegranej pozycji.

Wygląda na to, że następnym razem pozostaje mi spróbować sushi! ;-)

Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com