czwartek, 3 sierpnia 2017

Relacja: Historyczny DreamTour w Budapeszcie - część 2.

Przebrnąwszy przez pompatyczną stronę lipcowego DreamTouru, mogę przejść do lotu powrotnego oraz bajerów, którymi Dreamliner dosłownie ocieka.

Zwykle nużące i przydługawe czekiwanie na boarding, tym razem sprawiało raczej wrażenie branżowej konferencji z mnóstwem ekspertów oraz przedstawicielami władz i zarządu linii lotniczej

Choć po przylocie z Warszawy samolot zaparkowano na oddalonym stanowisku, około godziny przed odlotem został on przyholowany do głównej części terminalu.

Nie wiem, czy to zamierzone działanie, czy przypadek wywołany modernizacją i remontami lotniska (płyt postojowych i dróg kołowania), ale samolot holowano "naokoło", przeciągając go niemal przed całą długością terminalu w niewielkiej odległości.


Takie działanie wywołało efekt, w którym LOTowski 787 wydawał się ogromny, nieporównywalnie większy od 777-300ER (będącego w rzeczywistości znacznie większym samolotem) Emirates zaparkowanego kawałek dalej.

Niestety ostateczna pozycja parkingowa nie pozwalała na zrobienie zdjęcia czy lepsze przyjrzenie się naszemu bohaterowi. Swoją drogą, zwróćcie uwagę jak długi jest rękaw do samolotu
Tak czy inaczej, gdy tylko Grażyna (nie, to zdecydowanie nie jest właściwe imię dla takiej maszyny!) Gienek/Gerwazy* pojawił się na horyzoncie, wywołał niemałe poruszenie w głównym holu lotniska im. Liszta. Nie tylko dzieci, ale i dorośli, w tym nawet pracownicy niektórych sklepów, podeszli do szyb, by przyjrzeć się temu niespotykanemu gościowi.

*wybierzcie dowolne imię na G, by zgadzało się z tradycją nazywania samolotu imieniem pochodzącym od ostatniej litery rejestracji 


Trzeba przyznać, że sylwetka tej maszyny jest niepowtarzalna, na co wpływ w głównej mierze mają wygięte skrzydła (składające się z włókna szklanego oraz włókna węglowego).

Taka konstrukcja umożliwia im wyginanie się do niesamowitego stopnia, naśladując ruchy ptaków, co, według niektórych źródeł, było intencją projektantów.


Znacie powiedzenie "lepsze wrogiem dobrego"? Zdaniem wielu podróżnych, mogłoby być wypisane ozdobną Helveticą (tak, to ta czcionka z zadumanych obrazków ze złotymi myślami) nad oknami w Dreamlinerze. Dlaczego?

W "klasycznym" samolocie mamy dwa warianty użytkowania okien - w pełni zasłonięte (czyli ciemność) lub w pełni/częściowo odsłonięte (w obu wypadkach słońce dość agresywnie zagląda do wnętrza maszyny). Jak to wygląda w Dreamlinerze?

Oto mały test:

Okno w pełni przezroczyste
Najmniejsze możliwe przyciemnienie
Maksymalne przyciemnienie - pomimo bardzo słonecznego dnia dało się bez trudu wyglądać na zewnątrz bez mrużenia oczu
Dla osób uwielbiających podziwianie widoków, takie rozwiązanie jest fantastyczne, gdyż nie musimy zasłaniać okien plastikowymi, nieprzezroczystymi zasłonkami, a mimo to słońce nas nie razi.

Z drugiej strony, ilość światła wpadająca do kabiny jest znacznie za duża, by móc stworzyć noc "sztucznie" (co niektóre linie praktykują w trakcie długich, dziennych lotów poprzez opuszczenie wszystkich zasłon okiennych i przygaszenie świateł).

Jeśli jednak nie jesteście zbytnimi fanami krajobrazów, co innego zajmie Waszą uwagę.

"Las ekranów" robi wrażenie
Chodzi oczywiście o system rozrywki pokładowej, umożliwiający nam oglądanie filmów, granie w gry, słuchanie muzyki, śledzenie trasy przelotu, a także... wypełnienie ankiety nt. usług linii.

Sterowanie pilotem pozwala na swobodne użytkowanie (dotykowego) ekranu bez jego dotykania, np. gdy osoba przed nami śpi lub sami chcemy odchylić fotel
Oczywiście zawsze znajdą się malkontenci, którzy wypomną, że w dobie smartfonów i tabletów systemy tego typu są przestarzałe, a wgranie gier i filmów na własne urządzenie daje znacznie szersze możliwości, natomiast istnienie takich systemów miało sens kilkanaście lat temu, gdy jedyną alternatywą była książka.


To faktycznie słuszne spostrzeżenie, jednak nie zmienia faktu, że znacznie wygodniej ogląda się filmy na wbudowanym ekranie niż własnym urządzeniu.

Choć system ten skierowany jest raczej do osób, które nie miały czasu (lub możliwości) przygotować sobie niczego innego, LOT zadbał także o tych, którzy na rejs przybyli z własnym sprzętem, oferując im możliwość naładowania swoich urządzeń.

Nasz krajowy przewoźnik odrobił lekcję i, oprócz hollywoodzkich produkcji, oferuje również kino koreańskie, chińskie i japońskie
Gniazdko elektryczne to tak elementarna rzecz dzisiaj, a jednak na pokładzie ultranowoczesnych Airbusów A350 Lufthansy, chwalonej przecież za wzorcowy serwis, ich nie znajdziecie. 

Z kolei nasz rodzimy przewoźnik oferuje klasyczne gniazdka, a także wejścia USB (niestety służą one wyłącznie do ładowania i nie ma możliwości wyświetlania własnych filmów). 

O polskim kinie oczywiście również nie zapomniano. Rozczarowująca jest niestety ilość filmów - z większości kategorii zaledwie po cztery tytuły. Na pocieszenie, większości z oferowanych produkcji nie widziałem, pomimo mojego dość aktywnego śledzenia światowych premier
Po starcie wszystkim pasażerom oferowane są słuchawki ze standardowym wejściem mini jack (co oznacza, że możemy użyć własnych słuchawek np. od telefonu czy iPoda).

Choć nie najwyższej jakości, w zupełności spełniają swoją rolę. Oprócz eleganckiego logo, dużym atutem jest fakt, że są jednorazowe, a po skończonym locie możemy je zabrać do domu. To zdecydowanie bardziej higieniczne rozwiązanie od używania wielorazowych zestawów
Choć banalnie prosta, w ekranie wmontowanym w zagłówek poprzedzającego fotela, niesamowicie cenna jest dla mnie mapa pokazująca w czasie rzeczywistym położenie samolotu oraz czas pozostały do celu. Jakoś tak bardziej komfortowo się robi, gdy się wie, gdzie się jest  ;-)

W części świata podświetlonej na jasnoniebiesko panuje dzień, w pozostałych miejscach noc
Oprócz najważniejszych informacji, jak dystans i czas do celu, możemy też poznać prędkość lotu, wysokość oraz panującą na zewnątrz temperaturę
Muszę przyznać, że, zazwyczaj krótki, lot do Warszawy tym razem wydał mi się jeszcze krótszy i upłynął pod znakiem zabawy systemem rozrywki pokładowej. 

Nim zdążyłem porządnie zagłębić się w dostępne w systemie gry, za oknem ujrzałem panoramę Warszawy... Mogę jedynie powiedzieć, że sprawiały wrażenie grywalnych i raczej postawiono na klasykę ("Mario", statki itp.).

Panorama stolicy
Po wylądowaniu na płycie lotniska udało mi się dostrzec amerykańskiego C-17 (prawdopodobnie w związku z wizytą prezydenta Trumpa dzień wcześniej) z bazy McGuire w stanie New Jersey.

Do gracji Dreamlinera tej maszynie daleko, ale broni się ogromnym udźwigiem, który czyni ją "koniem roboczym" Amerykańskich Sił Powietrznych
Po dojechaniu na stanowisku postojowe zdążyłem jeszcze w pośpiechu odwiedzić kokpit i zająć na moment fotel kapitana. Nie miałem jednak zbyt wiele czasu na zwiedzanie, gdyż samolot był od razu przygotowywany do swojego następnego rejsu - do Tokio.


I jak po takim dniu wrócić do codzienności i szarego latania tanimi liniami?

Co sądzicie o Dreamlinerze i nowinkach na jego pokładzie? Cudo techniki czy przerost formy nad treścią?

Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com