czwartek, 13 lipca 2017

Relacja: "Lotnisko w Zielonej Górze - warte zachodu"

Moim postanowieniem na bieżący rok było odwiedzenie (i zrecenzowanie na blogu) jak największej ilości portów lotniczych w Polsce. Choć jeszcze na początku stycznia nie byłem pewien, czy to faktycznie słuszny kierunek, dostałem od losu dość wymowny znak, który nie pozwolił mi pozostać obojętnym...

Naturalnym celem wydało się lotnisko w Radomiu, nazywane złośliwie "lotniskiem widmo". Przyszłość portu lotniczego na Sadkowie wydawała się dość niepewna pomimo pięknego budynku i ogromu pracy włożonego w jego rozwój, więc wolałem odbyć z niego lot do Gdańska raczej prędzej niż później.

Ilość pozytywnych komentarzy, które pojawiły się pod postem, utwierdziła mnie w przekonaniu, że porty regionalne budzą duże zainteresowanie wśród czytelników.

Na liście moich życzeń znalazło się lotnisko w Zielonej Górze, które zaczęło mnie niesłychanie fascynować, choć o samym mieście wiedziałem niewiele.

Najnowszy slogan reklamowy województwa, niewidoczny na banerze przed terminalem, wyjątkowo przypadł mi do gustu - "Lubuskie - warte zachodu". A ta wizyta wymagała ode mnie sporo zachodu!
W Polsce funkcjonuje 13 lotnisk cywilnych, z których wykonywane są połączenia regularne. Dla porównania, w Norwegii jest ich aż 60 (choć znalazłem dane mówiące o jeszcze większej liczbie). Według większości ekspertów, "magicznym" progiem rentowności jest obsługiwanie 500 tysięcy pasażerów rocznie.

Pomijając kwestie dotacji w Norwegii oraz tego, że część kosztów jest stała niezależnie od wielkości lotniska (np. konieczność posiadania służb ratunkowych), częstym problemem pozostaje przecenienie możliwości miasta, w okolicy którego znajduje się lotnisko, oraz megalomania.

W Skandynawii lotniska bywają dotowane, gdyż w wielu sytuacjach stanowią jedyne sensowne połączenie danej okolicy z resztą kraju. Takie lotniska to coś zupełnie innego, niż to, do czego przywykliśmy w Polsce - często to jeden prosty budynek zawierający wszelkie niezbędne wyposażenie. Taka konstrukcja zwiększa efektywność, jednocześnie obniżając koszty, co jest kluczem do sukcesu dla mniejszych portów lotniczych.

Hala przylotów jest stosunkowo dużej wielkości i mieści w sobie toalety, kilka rzędów ławek, zdjęć regionu... 
...a także karuzelę do bagażu
Oczekujący na przylatujących mogą poczekać na komfortowych, skórzanych fotelach
I właśnie efektywność oraz funkcjonalność to słowa-klucze portu w Zielonej Górze, które uchroniło się od bycia realizacją czyichś osobistych ambicji. Zamiast tego, perfekcyjnie spełnia przypisaną mu rolę, co ma wpływ na dość pozytywne rokowania finansowe na przyszłość i szansę osiągnięcie rentowności poniżej progu pół miliona pasażerów.

Jestem gorącym zwolennikiem teorii, że przy odpowiednim planowaniu, nawet niewielkie lotniska mogą przynosić zyski i przyczyniać się do rozwoju regionu, dlatego port w Babimoście tak mnie zaintrygował. Czyżby miał już wkrótce stać się przykładem na poparcie mojej tezy?

Niestety wycieczki do niego nie mogłem odbyć bez zaliczenia nocy w województwie lubuskim, gdyż obsługuje ono wyłącznie jeden lot w ciągu dnia - do Warszawy:

Taki rozkład lotów umożliwia podróże na wszystkich trasach LOTu po przesiadce na warszawskim lotnisku Chopina
Źródło: strona lotniska w Zielonej Górze
Wziąłem sobie jednak do serca hasło promujące województwo - "Lubuskie - warte zachodu" i z przyjemnością skorzystałem z zaproszenia portu lotniczego w Zielonej Górze, by napisać relację z lotu do Warszawy.


Mój śmiały plan podróży, który zakładał lot i powrót najbliższym samolotem, po zaledwie kilku godzinach, nieznacznie się skomplikował, gdy udało mi się dostać bilety w dobrej cenie na DreamTour w Budapeszcie tego samego dnia.

Po krótkim locie z warszawskiego Okęcia i kilkugodzinnym pobycie w najbardziej wysuniętym na zachód województwie naszego kraju, przyszła pora na doświadczenie, którego z niecierpliwością oczekiwałem od kilku miesięcy.

Bardzo doceniam dbałość o szczegóły, a wywieszenie logo LOTu oraz oznaczenie nim stanowisk odprawy jest na to dobrym przykładem
Jak wspominałem, lotnisko ustrzegło się megalomanii. Główny hol mieści dwa stanowiska odprawy biletowo-bagażowej, toalety oraz stoisko wypożyczalni samochodowej Avis.

Swoją drogą warto nadmienić, że przed terminalem znajduje się bezpłatny parking, czym w Polsce, oprócz Zielonej Góry, może pochwalić się niewiele lotnisk, a są nimi m.in. Radom oraz Rzeszów.

Rozmiary parkingu są w zupełności wystarczające, szczególnie zważywszy na busy skorelowane z lotami w cenie zaledwie 10 zł od osoby. Jak na odległość do centrum (ok. 35 km) to dość atrakcyjna cena
Tuż obok wejścia znajduje się (aktualnie nieużywane) stoisko, które mogłoby pełnić rolę wypożyczalni samochodowej lub informacji turystycznej (widoczne po prawej).

Niewielka odległość od parkingu na szczęście nie przeszkodziła w umieszczeniu w budynku wózków do bagażu
Choć nie funkcjonuje żaden sklep ani punkt gastronomiczny, ustawiono maszynę vendingową oraz automat z ciepłymi napojami, które są w zupełności wystarczające przy aktualnym ruchu.

Oczywiście znajdziecie też stoliczki i kilka ławek oraz duży plakat z okazji podróży miejskiej dumy - klubu żużlowego Falubaz. Nie udało mi się uchwycić dobrego zdjęcia tej części holu ze względu na zbyt wielu przesiadujących tam pasażerów.


Na sąsiednim stojaku z prasą zaskoczyła mnie różnorodność materiałów; oprócz broszur reklamowych w kilku językach, znalazłem również profesjonalne magazyny o lotnictwie!

Na którym innym lotnisku przeczytacie za darmo branżowe czasopisma, a nie tylko lotniskowe "reklamówki"?
Za uchylonymi drzwiami po prawej stronie znajduje się kontrola bezpieczeństwa. Lotnisko jest niewielkich rozmiarów, a drogę od wejścia, poprzez nadanie bagażu i kontrolę bezpieczeństwa, po zajęcie miejsca w strefie odlotów można pokonać w dosłownie 10 minut.

O takim luksusie na innych lotniskach można tylko pomarzyć! Jest to szczególnie cenne w przypadku wczesnych odlotów, w godzinach porannych, gdy każde 10 minut dodatkowego snu jest na wagę złota.

Kontrola bezpieczeństwa znajduje się bezpośrednio za uchylonymi drzwiami
Pomimo widocznej na zdjęciu tabliczki z napisem "przyloty", w rzeczywistości są one obsługiwane w nowym budynku, którego wnętrze mieliście okazję zobaczyć na początku wpisu.

Nowoczesny budynek hali przylotów umożliwia obsługę lotów również spoza strefy Schengen. Położony jest ok. 50 metrów od głównego budynku lotniska
Po przejściu kontroli bezpieczeństwa, wychodzimy wprost na szeroki korytarz prowadzący do drzwi wyjściowych do samolotu (widocznych po prawej stronie zdjęcia). W tej części znajdują się również toalety.

Część za szybą, widoczna w tle, to dawna strefa przylotów, aktualnie nieużytkowana
Obok, na prawo od taśmy ze skanerem bagaży, znajduje się druga, większa poczekalnia...

Pomieszczenia są dobrze doświetlone dzięki dużym oknom z widokiem na pas startowy
...a w niej sporych rozmiarów model Boeinga 767 - dawnego trzonu floty dalekodystansowej naszego rodzimego przewoźnika - PLL LOT.

Widoczny w tle akcent przypomina o bogatym, wojskowym rodowodzie lotniska w Babimoście, które odwiedził nawet Jurij Gagarin za czasów istnienia 45. Pułku Lotnictwa Myśliwsko-Bombowego
Lim-6R (licencyjna wersja radzieckiego MiG-a 17) o numerze bocznym 627 pełnił służbę rozpoznawczą. Ostatnie samoloty tego typu wycofano z polskiej armii w 1992 roku
Ilość miejsc w hali odlotów była wystarczająca, by każdy pasażer mógł komfortowo oczekiwać na odlot. Choć nie było w niej niczego nadzwyczajnego, spełnia swą rolę i sprawia wrażenie czystej oraz zadbanej.

Jedynym mankamentem są w znacznej części przestarzałe i wyblakłe plakaty na ścianach, które można by zastąpić nowszymi zdjęciami z lotniska lub regionu. Może to dobry pomysł na kolejny konkurs, które port lotniczy w Babimoście organizuje całkiem często?  ;-)


Kilkanaście minut po 5. ogłoszono boarding na nasz lot o 5:45, drzwi na płytę lotniska zostały otwarte i terminal szybko opustoszał. O ile po przylocie poprzedniej nocy do terminala przewieziono wszystkich autobusem, tym razem do samolotu szliśmy na piechotę.

Nie jest to problemem, gdyż do przejścia było ok. 50 metrów, w czasie których mogłem pstryknąć kilka dobrych zdjęć maszyny w unikatowym malowaniu "Tel Awiw i Jerozolima - dwa miasta, jedna podróż". Promuje ono loty PLL LOT do Izraela z Gdańska, Poznania, Lublina oraz Wrocławia.


Rejsy do Zielonej Góry obsługuje turbośmigłowy Bombardier Dash Q400 - najnowocześniejszy na rynku samolot turbośmigłowy, zdolny do uzyskiwania na trasach krajowych czasu przelotu zbliżonego do "jeta".

Jeśli macie więcej niż 1.70 m, pamiętajcie schylić głowę przy wsiadaniu. Nie pytajcie skąd wiem...  ;-)
Maszyna ta oferuje 78 miejsc w układzie foteli 2+2. Dla porównania, Saab 340 linii Sprint Air (poprzedniego wykonawcy lotów do Warszawy) dysponował raptem 33 siedzeniami w układzie 1+2.

Ciemność za oknem wynika z faktu, iż zdjęcie zrobiłem kilka godzin wcześniej, po locie do Zielonej Góry. Pasażerów było tylu, że nie wszyscy zmieścili się do autobusu i niektórzy musieli czekać na drugi kurs. Postanowiłem produktywnie wykorzystać ten czas, fotografując kabinę
Choć minusem Dashy jest niewielka ilość miejsca w schowkach bagażowych nad głową, fotele to wynagradzają i okazały się zaskakująco miękkie i wygodne. Nie mam też najmniejszych zarzutów co do miejsca na nogi, pomimo swoich 185 cm wzrostu.

Wyprofilowanie foteli zapewnia wygodne oparcie dla pleców i głowy
Jak się okazało na pokładzie, w identyczny sposób do mojego planu operują załogi obsługujące loty do Zielonej Góry, tj. lecą wieczornym rejsem z Warszawy, odpoczywają kilka godzin, a następnie wykonują powrotny lot do stolicy. Jakież było więc zdziwienie przesympatycznej szefowej załogi pokładowej, gdy rano zobaczyła mnie ponownie w samolocie!

W trakcie przelotu serwowane są wafelki Prince Polo, które stały się znakiem rozpoznawczym LOTu, kwaśne żelki Frugo, a także kubeczek wody mineralnej.

Cieszę się, że "książęcy" wafelek zagościł na dobre na pokładach maszyn spod znaku żurawia. Nie spotkacie go w żadnej innej linii
Największym zaskoczeniem na locie LO3984 do Zielonej Góry była dla mnie frekwencja - ok. 70 osób, czyli niemal pełen samolot, wobec spodziewanych przeze mnie kilkunastu. Byłem do tego stopnia zaskoczony, że gdy wydrukowałem kartę pokładową z numerem sekwencji 70 (numer jako który podróżny dokonałem odprawy), uznałem to za błąd w systemie.

W piątek wieczorem ze stolicy do województwa lubuskiego leciało ok. 70 osób, podczas gdy w sobotni poranek na pokładzie rejsu do Warszawy zameldowało się ok. 45 osób. Oba wyniki były dla mnie pozytywnym zaskoczeniem.
Czekając w autobusie do samolotu jeszcze na lotnisku im. Chopina, od sympatycznych mieszkańców Zielonej Góry i okolic (których gorąco pozdrawiam!) dowiedziałem się, że bilet lotniczy do Warszawy jest tańszy od kolejowego, co, zważywszy na remonty i liczne objazdy na kolei, ofertę lotniska w Babimoście czyni zwyczajnie zbyt dobrą, by przejść obok niej obojętnie.

No i w którym pociągu można liczyć na takie widoki?
Lotnisko w Zielonej Górze, jako pierwsze lotnisko regionalne w Polsce, zaskoczyło mnie efektywnymi rozwiązaniami, adekwatnymi do aktualnej ilości pasażerów, co ma znaczące przełożenie na obniżenie kosztów.

Trzymam kciuki, by zostało pierwszym lotniskiem w kraju obsługującym poniżej pół miliona podróżnych rocznie, a mimo to przynoszącym zyski województwu - oprócz kulturalnych i gospodarczych, również stricte finansowe.

Przejęcie trasy do Warszawy przez PLL LOT znacząco wpłynęło na poprawę zainteresowania lotami. Pomimo zwiększenia oferowania o ponad 100%, samoloty nie świecą pustkami, co w dużej mierze wynika z umożliwienia bezpiecznych przesiadek (na jednym bilecie, czyli na ryzyko linii lotniczej) na wszystkie połączenia (do Europy, Azji i Ameryki Północnej) z siatki naszego narodowego przewoźnika.


Większy samolot oznacza także możliwość zaoferowania atrakcyjniejszych cen i zmniejszenie zależności istnienia trasy od dotacji.

Tak znacząca poprawa wypełnienia maszyn dobrze wróży na przyszłość. Jako kolejny krok spodziewałbym się lotów czarterowych, wykonywanych z międzylądowaniem w innym z portów, np. w Bydgoszczy czy Szczecinie.

Popyt kreuje podaż, więc, Drodzy Lubuszczanie, wszystko w Waszych rękach! A tak atrakcyjny "dobry uczynek" dla regionu, to przyjemność w czystej postaci, do którego gorąco Was zachęcam ;-)

Zamierzacie skorzystać z oferty lotniska w Babimoście? A może już to zrobiliście? Podzielcie się swoimi wrażeniami!


Udostępnij:

5 komentarzy:

  1. Świetna relacja! Mi udało się póki co odwiedzić 8 polskich lotnisk! Zielona Góra jeszcze przede mną! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. (sorry - don't speak Polish - I am reading this blog using google translate)

    did you sleep at the airport or found a hotel nearby?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I spent the time with my acquaintances nearby the airport. After all, it wasn't that much time between arrival and departure. The check-in starts at 4 A.M.

      Usuń
  3. lotnisko nie mieści się w Babimoście tylko w Nowym Kramsku.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com