sobota, 20 maja 2017

"Gate, bramka, wyjście czy przejście?" czyli jak poprawnie językowo wsiadać do samolotu!

Gdy tylko jest to możliwe, staram się być purystą językowym (choć uczciwie przyznaję, że nie jestem ekspertem) i unikać zapożyczania obcych słów, co, mam nadzieję, widać po moich postach.

Jednak nie będzie żadnym odkryciem stwierdzenie, że językiem branży lotniczej jest angielski. Wiele nazw procedur czy urządzeń w samolocie to, de facto, nazwy własne, które dzięki byciu w języku angielskim, są jednoznaczne dla wszystkich pilotów i mechaników na całym świecie. Ten trend da się rozszerzyć również na pasażerów i lotniska - o wiele wygodniej powiedzieć "check-in" niż "odprawa biletowo-bagażowa" (nie przyjęło się mówić po prostu "odprawa", gdyż bywa to mylone z kontrolą biletów w trakcie "boardingu"). W tym przypadku to kwestia łatwości wymowy i komfortu, jednak w wielu przypadkach zwyczajnie nie da się użyć polskich słówek, gdyż wywołują zamieszanie lub nawet nie istnieją.

Po prawej widoczne stanowiska "odprawy biletowo-bagażowej" lotniska w Gdańsku

No bo jak nazwać po polsku "boarding"? "Procedura wejścia na pokład"? "Zapokładowanie"? Najbliższe angielskiemu "boarding" byłoby "zaokrętowanie". Choć perfekcyjne w stosunku do wieków dawno minionych, w przypadku podróży lotniczych wydaje się zwyczajnie bezużyteczne.
Kolejnym słowem, które mi osobiście nastręcza największych trudności, jest "gate", czyli miejsce, przy którym odbywa się sprawdzenie biletów w trakcie "boardingu". Nazwa procedury w zasadzie nie ma odpowiednika w naszym rodzimym języku; nie nazwiemy jej "odprawą", by nie była mylona z "check-inem", dlatego swobodnie używam słowa zapożyczonego z języka Szekspira.

Najważniejszy jest numerek, wszystko inne to wyłącznie estetyka i detale
W przypadku "gate'u" można używać określeń takich jak "bramka" (dosłowne tłumaczenie) czy "wyjście" (ponieważ wychodzimy z budynku lotniska do samolotu). Niestety żadne z nich nie zyskało "oficjalnego" statusu i konkretne oznaczenie leży w indywidualnej gestii każdego lotniska.
Jak się okazuje, lotnisko w Gdańsku wymyśliło jeszcze inną wersję - "przejście"!


Może to sposób na podkreślenie, że na lotnisku w Rębiechowie do samolotów dumnie wkracza się poprzez przejście rękawem? 😉


A jakie jest Wasze podejście do kwestii językowych w podróżach lotniczych? Staracie się używać wyłącznie polskich nazw, spolszczacie oryginalne nazwy ("gejt" zamiast "gate") czy bez skrupułów używacie nazw oryginalnych?

Udostępnij:

1 komentarz:

  1. Pamiętam jak na zajęciach z rosyjskiego zastanawialiśmy się nad polskim odpowiednikiem "boardingu". Nic nie wymyśliliśmy sensownego.

    Ja przyznaję się uczciwie, że z wygody raczej używam zapożyczonych nazw. :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Odlotowe Podróże | Powered by Blogger
Design by SimpleWpThemes | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com