Za każdym razem, gdy widzę tanie linie próbujące dodatkowymi usługami przyciągnąć pasażerów klasy premium, uśmiecham się złośliwie pod nosem.
Nawet gdyby serwowano im posiłki w cenie biletu (np. jedną kanapkę plus dowolny ciepły napój ze swojej oferty, co uważałbym za duży przełom jak na linię europejską), częstowano szampanem czy oferowano szerokie fotele, nie umiem pogodzić tego w swojej wyobraźni ze sprzedażą perfum czy legendarnych zdrapek (w których podobno każda załoga doświadczyła zupełnie niedawno na jednym ze swoich lotów kogoś, kto wygrał samochód czy inną dużą nagrodę, lecz, o dziwo, na żadnym forum lotniczym nie słyszałem o nikim, kto spotkał szczęśliwego zwycięzcę...kiedykolwiek. Cóż, dziwne).
Nawet gdyby serwowano im posiłki w cenie biletu (np. jedną kanapkę plus dowolny ciepły napój ze swojej oferty, co uważałbym za duży przełom jak na linię europejską), częstowano szampanem czy oferowano szerokie fotele, nie umiem pogodzić tego w swojej wyobraźni ze sprzedażą perfum czy legendarnych zdrapek (w których podobno każda załoga doświadczyła zupełnie niedawno na jednym ze swoich lotów kogoś, kto wygrał samochód czy inną dużą nagrodę, lecz, o dziwo, na żadnym forum lotniczym nie słyszałem o nikim, kto spotkał szczęśliwego zwycięzcę...kiedykolwiek. Cóż, dziwne).
Samolot przewoźnika na lotnisku w Modlinie - polskim "królestwie" Ryanaira, które linia ma, jak na razie, właściwie na wyłączność (nie licząc stacjonujących na lotnisku prywatnych samolotów) |